Słyszeliście w ciągu ostatnich lat o szkarlatynie? No właśnie. Wielu z nas ta choroba kojarzy się, z minionymi wiekami. Niestety okazuje się, że powraca. Chorują dzieci w żłobkach i przedszkolach. Dorośli też się nią zarażają, ale to sporadyczne przypadki.
Płonica, bo tak inaczej się nazywa, to choroba bakteryjna spowodowana przez zakażenie paciorkowcami. Kiedyś, zanim wynaleziono antybiotyki, była śmiertelna.
Dziś na szczęście odpowiednie leki sprawiają, że jest niegroźna. Lepiej jednak nie bagatelizować jej objawów. Są nimi gorączka, ból gardła, bóle głowy, senność, apatia i rumień na twarzy. Jest nią też tzw. trójkąt Fitłowa, czyli czerwona skóra wokół ust i w okolicy nosa. Czasami pojawiają się bóle brzucha, dreszcze, wymioty oraz biegunka.
Po pewnym czasie pojawia się wysypka. Ma ona formę drobnoplamistą i niekiedy może przypominać lekkie oparzenie słoneczne, czy nawet powodować swędzenie. Jest ona w dotyku lekko szorstka i pod wpływem nacisku, blednie. Jak widać, objawy nie są jednoznaczne i łatwo pomylić szkarlatynę z inną chorobą zakaźną.
Ważny objaw
Jeśli jednak dziecko ma tzw. "malinowy język" - wtedy mówimy o płonicy. Jest to początkowo biały nalot, który kilka godzin później staje się malinowy.
Leczenie szkarlatyny zazwyczaj trwa średnio od tygodnia do 10 dni. Podawany jest wówczas antybiotyk na paciorkowca. Dziecko powinno odpoczywać i przyjmować dużo płynów. Szczepionki na szkarlatynę, póki co, nie ma.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.