- Jest pani nieobecną pierwszą damą. Milczy pani, kiedy łamane są prawa kobiet, kiedy centymetr po centymetrze odbiera się nam naszą wolność i wtłacza w konserwatywne ramki - pisze Weronika Książek, dziennikarka portalu strajk.eu.
W dalszej części listu autorka odnosi się do podpisania przez prezydenta nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Przed Pałacem Prezydenckim odbyły się w poniedziałek wieczorem dwie demonstracje w tej sprawie. Środowiska narodowe manifestowały poparcie dla zmian w ustawie o IPN, natomiast ruch Obywatele RP demonstrował sprzeciw wobec nacjonalizmu i antysemityzmu. - Nie reaguje pani, kiedy partia rządząca obraża pani męża, traktując go jak prywatnego notariusza. Nie odezwała się Pani nawet, kiedy pod waszymi oknami stała grupa osiłków z transparentami (tych samych, którzy jeszcze kilka tygodni temu przybijali piątki z admiratorami Adolfa Hitlera od wafelków, którzy różnią się od reszty tylko tym, że mieli pecha, bo zostali przyłapani), krzycząc "Duda-Juda, zdejmij jarmułkę" i "Dość wesela, wypie...lać do Izraela!". Czy rozumie pani, że właśnie kazano pani spakować manatki? Że oni krzyczeli do pani rodziny, do pani bliskich, do ludzi, którzy panią wychowali? - wylicza Książek, zwracając uwagę na to, że pierwsza dama mając żydowskich przodków, milczy. Ojciec Agaty Dudy jest synem krakowskiego Żyda Jakuba Kornhausera – więźnia obozów w Płaszowie, Neckarelz. Natzweiler-Struthof oraz Dachau.
Warto wspomnieć, że dzień po strajku przed Pałacem Prezydenckim pierwsza dama odbyła spotkanie o prawach zwierząt z redakcją magazynu "Mój Pies i Kot". Jej zaangażowanie w sprawy "niższej rangi" nie tylko dotknęło Weronikę Książek, ale rozzłościło również internautów. - Nie macie wstydu. Jak można w sytuacji tak napiętej pokazywać Agatę Dudę podczas rozmowy o zwierzakach, gdy świat oczekuje jej głosu w sprawie ustawy IPN - napisał jeden z użytkowników Twittera, widząc zdjęcia za spotkania pierwszej damy na profilu Kancelarii Prezydenta.
Weronika Książek w swoim liście do pierwszej damy zwraca się z pytaniem, czy Agata Duda już wie, co czuły żydowskie kobiety podczas pogromu na Podlasiu. Wymienia tylko kilka przykładów bestialskich zachowań: wybijano w ich domach szyby, w szabas na wsi podrzucano węże do izb, w nocy zatruwano w ich studniach wodę. -Kiedy najpierw zaczepiano je na ulicy albo na drodze, później bito albo gwałcono, a potem już zupełnie bezkarnie zabijano? - wyjaśnia.
- Oni wszyscy krzyczeli mniej więcej o tym, że to samo chętnie zrobiliby z panią albo z pani córką, kiedy tylko dostaną lepszy glejt na przemoc. A wy daliście im do ręki jeszcze więcej broni, by mogli zacząć was nią okładać - kontynuuje.
Autorka w swoim liście nawiązuje do mordu w Bzurach z sierpnia 1941 roku. - Gutka, Rywka, Sonia może żyłyby, gdyby nazywały się Anna, Elżbieta, Teresa. Było ich ponad dwadzieścia, młodszych i starszych – od dziewczynek w wieku komunijnym po trzydziestoparoletnie. Były pozbawione ochrony swoich mężczyzn, którzy albo już nie żyli, albo wywieziono ich w siną dal. Najpierw trzymano je w piwnicy sołtysa, potem zawieziono na pole i zakatowano. Przedtem wykopano dół i kazano im rozbierać się do majtek - czytamy.
Książek zwraca uwagę na fakt, że IPN umorzył śledztwo. Sprawę zagłady żydowskiej badała w Polsce socjolog, Barbara Engelking. To ona dotarła do zeznań kilkunastu świadków sporządzonych w 1948. Według nich sprawcami było przynajmniej 6 polskich mężczyzn. - Polska dowiedziała się o tym w 2016 roku, dzięki determinacji jednego człowieka. Takim ludziom, pani Agato, właśnie chcecie zamknąć usta. Ale to jest bliżej niż myślicie, to jest na Facebooku, wylewa się z Twittera, triumfuje na koszulce Międlara: "Nie płakałem po Jedwabnem". Ani antysemickie zbrodnie z dwudziestolecia, ani marzec ‘68 nie potrzebowały wojny. Przemoc nie musi być oficjalnie obleczona w narodowe barwy, by być straszna - dodaje Książek.
- Co czuły dziewczyny z Bzur, jaki niewyobrażalny strach, kiedy kazano im się obnażyć i wystawić na ciosy? Czy myśli pani, że ludzie skandujący pod waszymi oknami mieliby skrupuły, by nie ograbić, nie wypędzić i nie skrzywdzić pani najbliższych? A może już teraz w Krakowie szczelniej zasłaniacie okna? Niechże pani stanie choćby w swojej własnej obronie! Bo właśnie budują wam kolejny stos, a wy znowu odwracacie oczy - podsumowuje.
Przypomnijmy, że pierwsza dama po raz pierwszy podzieliła Polki, gdy nie pojawiła się na Kongresie Kobiet, a zamiast tego wybrała jubileusz Koła Gospodyń Wiejskich. Agata Duda nie zabrała również głosu w dyskusji o całkowitym zakazie aborcji, który toczy się w mediach od kilku miesięcy. Nie znamy stanowiska pierwszej damy w tej sprawie do dziś. W internecie jakiś czas temu trwała akcja #agataprosimy. Polki apelowały, by wreszcie coś powiedziała, bo do tej pory polskie pierwsze damy tradycyjnie wyrażały swoją opinię. Uczyniła to nawet Maria Kaczyńska, narażając się przy tym ojcu Rydzykowi, który publicznie nazwał ją "czarownicą, która powinna poddać się eutanazji". Niestety Agata Duda przez te dwa lata starannie unika wypowiadania się na tematy publiczne.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.