O dramatycznej historii Kasi (imię zmienione ze względu na dobro poszkodowanej) dowiadujemy się z wpisu jej koleżanki - Agnieszki - na Facebooku.
Kasia do Poznania wybrała się na festiwal filmowy. Na nocleg zatrzymała się w hostelu, w koedukacyjnym pokoju, który dzieliła z obcym mężczyzną. W nocy obudził ją wchodzący na nią z nabrzmiałym penisem współlokator. - (...) jednocześnie przytrzymując ją i połleżąc na niej bokiem, próbuje ją zgwałcić "na łyżeczkę". Kasia, zaczyna protestować, szarpie się, udaje jej się zrzucić mężczyznę z siebie i z łóżka. On spada na podłogę i wychodzi z pokoju. Ona leży jak sparaliżowana, szczelnie otuliła się kołdrą, ale ze strachu nie może się ruszyć. Mężczyzna wraca, patrzy na nią intensywnie, po czym kładzie się na swoim łóżku i głośno masturbuje. Kasia się nadal się nie rusza, nic nie mówi, nie wie co zrobić, patrzy na zegarek i odlicza godziny do rana, boi się, że jeśli się ruszy i coś zrobi mężczyzna znowu ją zaatakuje - tak sytuację na Facebooku opisała Agnieszka.
Po nieprzespanej nocy, o 6.00 rano Kasia poprosiła w recepcji o zmianę pokoju. Na pytanie o przyczynę, opowiedziała o zajściu. Dostała nowe lokum, poza tym jednak jej historia nikogo nie poruszyła. Nikt nie zaproponował, że wezwie policję. Nikt też nie pomógł kobiecie przenieść rzeczy do innego pokoju. Musiała się przeprowadzić sama, narażając się po raz kolejny na kontakt z niedoszłym gwałcicielem.
Roztrzęsiona dziewczyna, nie mogąc się uspokoić, zadzwoniła do przyjaciela, do Warszawy. Ten poprosił o interwencję swoją znajomą, Agnieszkę, która była w Poznaniu, więc łatwiej było jej pomóc Kasi. Mimo dramatu, który przeszła, Kasia miała dość siły, by zgłosić sprawę organom ścigania. Razem z Agnieszką musiały jednak radzić sobie same, bo ze strony miasta czy organizacji pozarządowych nie uzyskały żadnej pomocy.
Z pomocą, jaką liczyły uzyskać od służb, nie było lepiej. Obie kobiety odbiły się od drzwi prokuratury (prowadziła dyżur, ale placówka była zamknięta) i dwóch komisariatów (jeden czynny od poniedziałku do piątku w godzinach 7-15, w drugim nie było nikogo, kto mógłby Kasię przesłuchać), zanim trafiły do odpowiedniej jednostki policji. - I nie, nikt dla nas nie był nie miły, nie zbagatelizował, ani nie odprawił z kwitkiem. Nie o to chodzi. Wręcz przeciwnie. Wszyscy byli, uprzejmi, przejęci i starali się pomóc. Porażającym problemem, tym, co sprawiało, że sytuacja była beznadziejna jest totalna dezinformacja, brak informacji i brak komunikacji - czytamy w dramatycznym wpisie, jaki Agnieszka zamieściła na Facebooku.
Mężczyzna, który próbował zgwałcić Kasię, został zatrzymany na wniosek prokuratora. Nie przyznaje się do winy.
Znasz podobną historię, potrzebujesz wsparcia lub interwencji? Zgłoś nam sprawę przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.