Prawie dwa lata temu Lilly dowiedziała się, że nosi gen BRCA1 dramatycznie zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi i jajnika. Odkrycie to nie było przypadkowe.
Wszystko zaczęło się od tragicznej śmierci bliskiej kuzynki jej matki, która przegrała walkę z rakiem piersi. To wydarzenie skłoniło matkę Lilly, Nicole, do poddania się badaniu genetycznemu, które ujawniło obecność mutacji genu BRCA w rodzinie. Gdy blisko dwa lata temu wyniki testów pokazały, że Lilly również jest nosicielką tego genu, nie potrafiła w to uwierzyć
Kiedy dowiedziałam się, że test wyszedł pozytywnie, była w szoku. Moja siostra również przeszła przez to wcześniej, więc fakt, że wszystkie – ja, mama i siostra – mamy ten gen, był przytłaczający. Moje serce pękło, ale byłam wdzięczna, że w tym trudnym momencie byli przy mnie moi narzeczony i rodzice - mówiła w wywiadzie dla 7Life Lilly.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przeszła podwójną mastektomię
Ryzyko śmiertelnej choroby postawiło Lilly przed podjęciem trudnej decyzji. Miała dwa wyjścia: mogła zdecydować się na profilaktyczną podwójną mastektomię i rekonstrukcję piersi lub poddawać się corocznym badaniom kontrolnym. Lilly szybko zdecydowała, że chce uniknąć nieustannego strachu przed diagnozą raka.
Dla mnie to była oczywista decyzja – nie chciałam żyć w ciągłym strachu, że pewnego dnia dowiem się, że mam raka piersi - zdecydowała Lilly.
Choć decyzja o poddaniu się operacji była dużym wyzwaniem, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, Lilly była zdeterminowana, by przejść przez ten trudny okres.
Pierwsze trzy tygodnie po operacji były bardzo intensywne. Na początku miałam dreny, co było szczególnie nieprzyjemne. Cały proces dochodzenia do siebie był dla mnie ogromnym wyzwaniem, szczególnie ze względu na moją aktywną naturę – bycie przykutą do łóżka było wyczerpujące psychicznie - wspomina w rozmowie z 7Life Lilly.
Czytaj więcej: Charakterystyczny zapach. Znak, że rak panoszy się po ciele.
"To ogromna ulga wiedzieć, że zredukowałam to ryzyko"
Dziś, po 18 miesiącach od operacji, Lilly czuje się "szczerze szczęśliwa i dumna z podjętej decyzji." Nie ma żadnych wątpliwości, że postąpiła słusznie eliminując ryzyko zachorowania na raka.
Nie żałuję swojej decyzji ani trochę, to ogromna ulga wiedzieć, że zredukowałam to ryzyko - uważa Lilly.
Choć Lilly wciąż musi regularnie kontrolować stan swojego zdrowia u chirurga, jej historia niesie ważne przesłanie. Zwraca uwagę, jak istotne jest, aby osoby, których rodzina miała do czynienia z rakiem piersi, przeprowadzały badania genetyczne.
Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że można zrobić takie testy - zwraca uwagę LIlly.
Dla tych, którzy stoją przed podobnym wyborem, Lilly ma jedno przesłanie: nie należy pozwolić, aby strach przed nieznanym powstrzymywał przed podjęciem decyzji. Mimo że początkowo namawiano ją, aby zaczekała z decyzją o operacji, Lilly nie była pewna, czy to właściwe podejście.
Pomyślałam sobie, dlaczego miałabym czekać i co, jeśli będę tą pechową, która zachoruje na raka piersi, i wtedy będzie za późno? Zawsze słuchajcie swojego instynktu - radzi Lilly.
Historia Lilly Chugg to przypomnienie, że czasem najtrudniejsze decyzje, które podejmujemy w życiu, mogą okazać się tymi, które dają nam największe poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.