W o2.pl przedstawiamy fragment głośnej książki "Seksualne życie Polaków" autorstwa Magdy i Piotra Mieśników.
Le Jardin d’Eden, mekka swingersów, nimfomanek i odczuwających przyjemność tylko z uprawiania seksu w miejscach publicznych agorafilów, znajdująca się między Boulevard des Matelots i Rue des Nereides tuż nad Morzem Śródziemnym w jednym z największych miast portowych Francji, już jakiś czas temu została odkryta również przez Polaków, tak jak i cały kurort Cap d’Agde, który rocznie odwiedza około trzystu tysięcy turystów.
O ile znaną już i opisywaną niejednokrotnie seksturystykę w Tajlandii tak naprawdę popularnością można by porównać do "tradycyjnych" wycieczek do Egiptu, o tyle francuski kurort wciąż jeszcze otacza nimb tajemniczości, niedostępności i elitarności. Dość powiedzieć, że w ogólnopolskich biurach podróży wciąż trudno znaleźć wycieczkę do tego miejsca. Tego typu uciechy oferowały zazwyczaj firmy specjalizujące się w "swing travel", które jednak w naszym kraju zazwyczaj szybko zamykały swoje podwoje. Od czego są jednak determinacja, spryt i portale oferujące wynajem pokoi hotelowych w dowolnym zakątku świata?
A te znaleźć można w przedziale od 300 do 700 zł za dobę. Choć dla upartych znajdzie się i coś tańszego, bo za niecałe 160 zł można zameldować się i przespać na pokładzie jednej z łódek przycumowanych w porcie. Miejsca wprawdzie nie za wiele, ale jest wszystko, co gwarantuje minimum egzystencjalne: materac, mała kuchenka gazowa, zlew, maleńki, ale jednak, telewizor i górny pokład (nazywany tu "częścią barową"), na którym umieszczono rzeczywiście barowy stolik, przy którym można przycupnąć i wypić kawę bądź lampkę prosecco, jeśli chcemy, żeby było bardziej światowo.
Kto jednak może i kogo stać, wybiera Le Jardin d’Eden. Nie dlatego, że jest to ekskluzywny hotel, nie z powodu lokalizacji czy obsługi, na którą ostatnio raczej jest coraz więcej skarg. Tu raczej chodzi o legendę, atmosferę i międzynarodowe towarzystwo, które… po prostu wie, czego chce i po co tu jest. Stali bywalcy tego miejsca znają przypadki, gdy podczas tygodniowego turnusu ani razu nie udało się przekroczyć progu hotelu i zobaczyć plaży. Rozrywka, impreza i seks były po prostu na miejscu.
Transfer z lotniska do hotelu, potem sam hotel i z powrotem na lotnisko, a i tak to był jeden z naszych najlepszych wyjazdów w całej swingowej historii – wspomina para z Katowic.
W Cap d’Agde są już piąty raz, tym razem zamierzają "zabawić się na plaży", tym bardziej że pokój nie bardzo przypadł im do gustu.
Wiadomo, hotel się starzeje, przydałyby się tu inwestycje, no ale przecież nie wystrój jest największą zaletą tego miejsca – przyznaje Marek.
Z Jolą poznali się w liceum. I właściwie, nie licząc kilku nieznaczących młodzieńczych epizodów, są swoimi jedynymi poważnymi życiowymi partnerami. Zarówno jeśli chodzi o związek, jak i seks. Nic więc dziwnego, że głównie z powodu presji rodziny postanowili połączyć się jeszcze dodatkowo świętym węzłem małżeńskim. I tak związani ze sobą są już kilkanaście lat, a niedawno świętowali "generalską" rocznicę ślubu. Jednak dopiero dwa lata wcześniej, przy rocznicy "wełnianej", wyznali sobie to, co jedno i drugie skrywało od dnia ślubu, ale zaprzątało głowy i mąciło spokój już wcześniej.
Kochają się, jednak czują, że życie nieubłaganie pędzi, ucieka, a każde z nich małą łyżeczką ledwo skubnęło przyjemności i różnorodności życia. Seksualnego życia. Jest im ze sobą dobrze, można powiedzieć, że są szczęśliwi, ale...
Nie chcę powiedzieć, że marzyłam o tym, ale na pewno wizualizowałam sobie to w wieczór naszego wesela: jak by to było spróbować z innymi, nawet w tym białym stroju. Na chybcika, szybko, tylko seks, bez czułości, bez żadnego budowania relacji – wspomina Jola.
Dopiero po latach, po jakiejś naprawdę mocno zakrapianej imprezie, wyjawiliśmy to sobie, bo pewnie inaczej nie starczyłoby odwagi: że ja też myślałem, a co by było, gdyby któryś ją wziął na moich oczach w sukni ślubnej i welonie. A ja, a ja na przykład, wiedząc, że ona patrzy, zacząłbym zabawiać się z druhną – dodaje Marek.
Przeczytaj także: "Chcieliśmy uświadomić bezmiar piekła prostytucji". Magda i Piotr Mieśnik o książce "Prostytutki"
Etap marzeń i fantazji mają już za sobą. Teraz je realizują. Zaczęli tuż po trzydziestce. Mówią, że jeszcze za wcześnie na dzieci – chcą je mieć, ale jeszcze nie teraz. Wiadomo, że gdy się pojawią – będzie trudniej. Na razie jednak nie zaprzątają sobie tym głowy. Zbudowali i prowadzą małą firmę, która już w zasadzie prowadzi się sama. Mają niezależność finansową i dużo wolnego czasu.
Dajemy sobie jeszcze trzy lata – mówi ona.
Trzy lata, żeby docisnąć życie do dechy, wyszaleć się, ile można – dopowiada on. Potem dzieci, więc wiadomo: kilka lat przerwy, ale nie chcemy zgnuśnieć, rezygnować z siebie, przede wszystkim rezygnować z nas – dodają zgodnie.
Po wyjściu z hotelu należy przejść przez obskurny parking. Nawierzchnia betonowa i żwir, który ma wypełniać ubytki. Budy z kawą i przekąskami, klubikami i sklepikami z bibelotami. Mnóstwo kolorowych banerów, plakatów i ogłoszeń. Co się reklamuje w takim miejscu? Oczywiście to, po co tu ludzie przyjechali: imprezy w seksklubach, pokazy burleski, zabiegi pielęgnacyjne dla ciała. By dostrzec plażę, trzeba wydostać się z betonowego kręgu budynków.
Najpierw koniecznie trzeba jednak jeszcze raz sprawdzić zawartość plażowej torby: krem do opalania – jest. Uzupełniają ją bowiem: prezerwatywy (dwanaście sztuk), nawilżane chusteczki higieniczne, takie, jakie stosuje się przy przewijaniu niemowlaków, oczywiście lubrykanty (wodne lub silikonowe, tak żeby można je było stosować razem z prezerwatywami), no i antybakteryjny octedin do oczyszczania skóry i homeoplasime na obtarcia i podrażnienia (w końcu piasek w połączeniu z ruchem i tarciem może powodować drobne niedogodności).
Kilka minut spaceru po rozgrzanym betonie i wreszcie jest. Plaża. "Największe łóżko świata". Po prawej stronie plaża naturystów "przy grobli", nieopodal popularny klub Kamasutra, określany mianem "libertyńskiej sauny".
Nie tak słynny jednak jak opiewana przez samego Michela Houellebecqa, znajdująca się nieco dalej, w głębi lądu, Kleopatra. "7 sierpnia 1999 roku. Ta sama, mniej więcej, liczba osób, co zwykle. (...) Para z Holandii zaprasza, byśmy się przyłączyli, materac jest sprężysty i czerwony. Przez ostatnie tygodnie ćwiczyłem mięsień Kegla, dzięki temu udaje mi się penetrować na przemian MariePierre (ówczesna żona pisarza – przyp. aut.) i Annę, doprowadzać je do rozkoszy, bez wytrysku – daje mi to wielką przyjemność. Po swoim orgazmie Anna delikatnie mi obciąga. MariePierre i Peter wymieniają się adresami jakichś restauracji. Biorę szybki prysznic (...)"* – relacjonował francuski pisarz w artykule "Cléopâtre 2000", wznawianym później również pod tytułem "La confession pornographique de Michel Houellebecq".
Dalej, po wyjściu z hotelu, po lewej stronie widać plażę dla nudystów, na której bywalcy pozwalają sobie na więcej, gdyż jest ona jeszcze bardziej oddalona od zabudowań i wzroku gapiów, którzy – umówmy się – i tak gromadzą się tam tłumnie.
Ruch płynie w obie strony. Jedni już wracają, rozgrzani często nie tylko słońcem. Inni już w towarzystwie. Pary często z chłopcami lub młodymi mężczyznami ze skórą we wszystkich odcieniach czerni aż po tą jak kawa z mlekiem.
To bardzo tu popularne: BBC. I w ogóle seks międzyrasowy – mówi ze znawstwem ona.
Polacy dopiero się do tego przekonują, część myśli jeszcze paskudnymi stereotypami: "jak tak można czarnego albo Araba, przecież na pewno ma HIV" – dodaje Marek, wskazując ruchem głowy dwie roześmiane siwoblondwłose panie w wieku okołoemerytalnym, mówiące po niemiecku albo w jakimś języku skandynawskim, idące z trzema młodymi, choć może już pełnoletnimi, chłopcami o niezwykle czarnej skórze i zębach białych jak śnieg, w kierunku hotelowej oazy.
Mężczyźni tych ciemniejszych ras zazwyczaj są bardzo łaskawie obdarzeni – dorzuca z zamglonym wzrokiem Jola, a z jej wypowiedzi jednocześnie emanuje znawstwo.
Na plaży, jak to na plaży. Bliżej hotelu jest trochę leżaków, dalej porozkładane ręczniki, gdzieniegdzie parasole. Parawanów brak. Parawany głównie nad Bałtykiem, nawet na tych plażach, gdzie wydawałoby się, że ludzie jednak chcą wszem i wobec pokazywać swoje nagie ciała.
Byliśmy w Grzybowie Dźwirzynie, Dębkach oraz Piaskach i niestety żadna z kultowych polskich plaż dla nudystów nie jest nawet namiastką tego tutaj – przekonuje Marek.
A tutaj ciała opalone na ciemny brąz i te spieczone na raka. Wszędzie oczywiście beztekstylnie. Większość w sile wieku, ale są też młodzi. Nikt tu się w nikogo nachalnie nie wgapia, no chyba że dostanie do tego zaproszenie. A zaproszenie można dostać nie tylko do patrzenia.
W oddali krąg mężczyzn. Kilkanaście osób. Jedni bliżej epicentrum zdarzenia, inni przyglądają się tylko z oddali. Są też kobiety i pary, ale raczej w mniejszości. Między nimi przedziera się filigranowa kobieta, na oko po czterdziestce. Zaczepia, zadaje pytania.
Condoms? Condoms? – słychać wschodni akcent.
Przeczytaj także: Najpierw kasa, niuniuś
Kto ma, ten się dzieli zapasami. Bo poziom niżej, mniej więcej na wysokości kolan, rozgrywa się seksualne przedstawienie. Mężczyzna klęczy przed kobietą i całuje się z nią namiętnie. W tym samym czasie zaspokajają ją gromadzący się za nią, ustawieni w kolejce mężczyźni. Starzy i młodzi, grubi i chudzi, we wszystkich możliwych odcieniach skóry. Łączy ich to, że są nadzy i bardzo podnieceni.
Great couple, great! – komentuje jedna z kobiet zgromadzonych wśród widowni i czule przytula się do partnera. Ten kiwa siwą głową ze zrozumieniem i uznaniem.
Jedną z najsłynniejszych par, które regularnie urządzały orgie w tej części plaży Cap d’Agde, miała być kilka lat temu para Polaków. Skąd sława? Ano z kilku filmików, które potem krążyły po sieci.
To był "ultimate cuckold" – mówi Marek jakby rozmarzony.
To najwyższy stopień wtajemniczenia i oddania – dodaje ona, czule głaszcząc go po włosach.
Przeczytaj także: Klient płaci, klient ratuje. Tirówki szukają pomocy u kierowców
Na czym polega?
Na kompletnym oddaniu – kluczy on. – To jest kompletna wolność. – Ciężar wyjaśnień bierze na siebie ona. – Załóżmy, że partnerka uprawia seks grupowy z wieloma mężczyznami. Jej partner pomaga jej i im. Głaszcze ją po twarzy w tym czasie, pomaga trzymać szeroko rozłożone nogi, czasem pomaga temu obcemu mężczyźnie trafić w odpowiednie miejsce, jeśli tamten ma z tym kłopot – zapala się Jola.
Pocałunki, bardzo ważne są pocałunki. Partner jest gotowy całować się ze swoją towarzyszką nawet wtedy, gdy inni mężczyźni kończą na jej ustach – dodaje Marek.
Czy to zachowanie oznacza, że mężczyzna godzący się na takie praktyki musi być co najmniej biseksualny?
Nie, często jest wręcz przeciwnie. Ultimate cuckold zakłada po prostu bezgraniczne oddanie – wyjaśniają i obejmują się czule.
Kilka kroków dalej znowu regularna plaża dla nudystów, bez tego typu akcji, z leniwym leżakowaniem i opalaniem się w słońcu. W końcu ileż można oglądać orgie na piasku? Każdemu może się znudzić, przynajmniej tu.
Widzisz tamtego... może dziś tak spróbujemy? Zgodzisz się? – Marek szybko mięknie, gdy widzi ten wzrok, nie może odmówić. Zresztą, czy chce? W pośpiechu, we trójkę wracają do hotelowego pokoju. To będzie długi i gorący dzień.
Przeczytaj także: Dziennikarka uprawiała seks podczas wywiadu. Słuchacze osłupieli
Czy nie boją się, że kiedyś to pójdzie o krok za daleko, że stracą do siebie zaufanie, szacunek, że któreś z nich zakocha się w nowo poznanej osobie?
Ryzyko zawsze jest – zamyśla się Marek. – Znaliśmy tę słynną parę, która urządzała tu te niesamowite pokazy. Kiedyś wpadliśmy na nich podczas imprezy w słynnym swingers klubie w Lublińcu. Tamta przygoda nie skończyła się dobrze. On był dużo starszy od niej, przed nią świat stał otworem i miała swoje potrzeby. Po tym, gdy w środowisku zrobiło się o nich głośno, on chyba nie dźwignął tego psychicznie. Jakby nagle poczuł, że tak naprawdę jest tylko dodatkiem do atrakcyjnej partnerki. Jakby był rekwizytem podkreślającym jej wartość. Do dziś można go spotkać na swingerskich imprezach, ale już bez niej. Ponoć nie rozstali się w zgodzie. Unikają się, jak tylko mogą.
Następnego dnia rano, na kacu Marka dopadł refleksyjny nastrój.
Nam wydaje się, że naprawdę mamy to przepracowane. Nie szukamy nikogo innego. To, że czasem masz ochotę na pizzę, mimo że żywisz się zdrowo, nie oznacza przecież, że chcesz pod nią zmieniać swoje życie – zapewnia Jola.
Część Polaków odwiedzających francuski kurort nawet w środowisku swingersów stara się trzymać w tajemnicy fakt, że byli w Cape d’Agde. Wyprawy tam wciąż odbierane są jako chęć spróbowania seksu z osobami czarnoskórymi bądź pochodzenia arabskiego, a przez to można narazić się nie tylko na rasistowskie komentarze, lecz także na środowiskowy ostracyzm. Nie wiedzieć czemu seks z cudzoziemcami o innym kolorze skóry jest odbierany jako... bardziej ryzykowny.
Przeczytaj także: Autor "Chłopaków z Dubaju" ujawnił, ile zarabiają męskie prostytutki
Jedna z kobiet, która na forum nie ukrywała, że wraz z mężem lubią takie zabawy i w wakacje odwiedzili stolicę swingu i nudyzmu, naczytała się mnóstwa hejterskich komentarzy. Jeszcze gorzej było, gdy kilka miesięcy później opublikowała nagie zdjęcia z widocznym ciążowym brzuszkiem.
Kochani, tak, jestem w ciąży. W szóstym miesiącu. Dla tego rzadziej tu bywam, ale bywam i nie przejmuję się komentarzami w stylu: Co pomyśli twoje dziecko, gdy kiedyś to zobaczy? Co do drugiej kwestii: to tak, bywaliśmy z mężem w Cap d’Agde, nie, dziecko nie zostało poczęte tam. Tak, było planowane, i tak, wiem, kto jest jego ojcem. Całusy dla wszystkich fanów i dla hejterów.
* Tłumaczenie fragmentu: Denis Demonpion, Onet, 6 kwietnia 2009.