Patrycja Kozera jest radczynią prawną z Warszawy. Startuje w kwietniowych wyborach samorządowych do Rady Dzielnicy Wilanów. W sieci zrobiło się o niej ostatnio głośno, bowiem okazało się, iż materiały wyborcze znalazły się na jej profilu na Tinderze.
Jest to aplikacja randkowa, która pomaga "sparować" osoby o podobnych upodobaniach. Jeśli oboje wpadną sobie w oko, mogą się ze sobą komunikować i umówić na randkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do tej pory jednak Tinder raczej rzadko bywał wykorzystywany w kampanii wyborczej, ale to zaczyna się zmieniać. - Dostaję od Was sporo wiadomości, co sądzę o polityczno marketingowym wykorzystaniu Tindera w kampanii samorządowej, otóż - no nie. Ktokolwiek wpadł na ten pomysł, rozumiem że chciał zabłysnąć, jednak "pozycja nr 5" na Tinderze, może brzmieć dwuznacznie - napisał Wojciech Kardyś, ekspert do spraw social mediów, gdy wrzucił do sieci screen z Tindera pani Patrycji.
"To był zupełny przypadek"
- Generalnie nie jest tak, że prowadzę agitację na Tinderze - tłumaczy w rozmowie z o2.pl Patrycja Kozera. - Trzeba po prostu pamiętać, iż kandydaci w wyborach samorządowych mają limity środków, które mogą przeznaczyć na kampanię i są one bardzo ograniczone. Z moich środków przeznaczam 80 procent na cele agitacyjne, a 20 na pozostałe cele - dodaje kandydatka z Warszawy.
Druga kwestia dotyczy faktu, iż w Wilanowie, gdzie startuję, jest wielu młodych ludzi, którzy korzystają z nowoczesnych środków przekazu. Swoje zdjęcie udostępniłam na profilach społecznościowych na Facebooku, LinkedInie, Instagramie i na połączonym z nim Tinderze. Jest to bezpłatna i dozwolona forma komunikacji z moimi wyborcami - mówi nasza rozmówczyni.
Wszystko zaczęło się od wrzucenia zdjęcia plakatu wyborczego przez profil Make Life Harder. Potem informacja o tym, że kandydatka do Rady Dzielnicy Wilanów promuje swoją polityczną aktywność na Tinderze bardzo szybko rozeszła się w sieci.
Nie była to zaplanowana kampania z mojej strony, nie zapłaciłam za tę promocję ani złotówki. Cieszę się jednak, iż cała sytuacja została pozytywnie odebrana przez wiele osób, które nawet mnie nie znają. Dostałam mnóstwo miłych, prywatnych wiadomości. Miałam również w ten sposób możliwość dotarcia do bardzo szerokiego grona odbiorców - mówi nam Patrycja Kozera.
Randka z radną nie wchodzi w grę?
Dla wielbicieli pani Patrycji mamy niezbyt dobrą informację. Całe zamieszanie wokół niej sprawiło, że jej konto zostało zablokowane. Nie oznacza to jednak, że są bez szans. - Nie traktuję Tindera jako narzędzia kampanii. Jestem tam, ponieważ jestem singielką - mówi w rozmowie z o2.pl. Jak dodaje, Tinder służy nie tylko do randkowania.
Znam też wiele osób, które z pomocą tej aplikacji umawiały się na spotkania biznesowe, wspólne treningi piłki nożnej czy siatkówki. Uważam, że wszystko co łączy ludzi, jest czymś dobrym. Dziewięćdziesiąt procent osób, które znam, użyły tej aplikacji choć jeden raz. Można tam naprawdę spotkań osoby otwarte, komunikatywne, na poziomie - mówi nam kandydatka na radną.
Patrycja Kozera ma dwójkę dzieci. Skończyła Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego oraz podyplomowe studia zamówień publicznych w Szkole Głównej Handlowej. Pracowała w Zarządzie Pałacu Kultury i Nauki. - Uważam, że jestem osobą merytorycznie przygotowaną na stanowisko radnej - zaznacza.
Przede wszystkim doskonale znam problemy mieszkańców, bowiem mieszkam w Wilanowie już od 10 lat. Jestem fanką miasteczka i doskonale wiem, co ulepszyć i poprawić. Chcę rozszerzyć komunikację publiczną, zorganizować zajęcia dla młodzieży, która w obecnych czasach spędza dużo czasu z telefonem w ręku. Chciałabym również stworzyć miejsce spotkań dla wszystkich mieszkańców Wilanowa poprzez utworzenie parku miejskiego - tak o swoich planach wyborczych mówi nam kandydatka na radną.
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.