Kobiecie postawiono 29 zarzutów. Oskarżona udostępniała w serwisach społecznościowych (m.in. na YouTube i Facebooku) klipy i komentarze, które zostały uznane za obraźliwe wobec monarchy. Początkowo urzędniczkę skazano na 87 lat pozbawienia wolności, ale wyrok zmniejszono o połowę, ponieważ przyznała się do popełnienia przestępstw.
Anchan Preelert krytykowała władzę w 2014 roku, kiedy to nastroje anty-establishmentowe narastały po zamachu stanu, któremu przewodził Prayuth Chan-ocha. Kobieta przebywała w więzieniu od stycznia 2015 do listopada 2018 roku. Wcześniej przez 40 lat pracowała jako urzędniczka państwowa. Została aresztowana rok przed przejściem na emeryturę - informuje agencja Reutera.
Więzienie za udostępnienie posta
Kobieta tłumaczyła, że wiele osób udostępniało te same treści, co ona. Ostatecznie przyznała się do winy, licząc że sąd okaże jej współczucie.
Decyzja sądu natychmiast została potępiona przez grupy walczące o respektowanie praw człowieka. Sunai Phasuk z pozarządowej organizacji Human Rights Watch nazwał wyrok ”szokującym” i ”mrożącym krew w żyłach” sygnałem, że każda krytyka monarchii może zostać nie tylko potępiona, ale też surowo ukarana.
Przeczytaj również: Sąd uznał ją za zmarłą. Francuzka od trzech lat próbuje udowodnić, że to nieprawda
Tajlandzkie prawo jest kontrowersyjne nie tylko dlatego, że karę ponieść można za tak, wydawałoby się błahą, czynność jak polubienie nieodpowiednich postów na Faceboooku, ale przede wszystkim dlatego, że każdy - nie tylko członkowie rodziny królewskiej czy rządu - może wnieść skargę, w wyniku której oskarżony zostaje postawiony przed sądem.
Nic dziwnego, że przez ostatnie 15 lat artykuł 112 pełnił zarówno funkcję broni politycznej, jak i osobistego narzędzia zemsty. Do niedawna krytyka monarchii, uważanej w Tajlandii za świętą, faktycznie była bardzo rzadkim zjawiskiem. Zmiany przyszły w ciągu ostatniego roku, kiedy to młodzi protestujący wzywający do reform demokratycznych, wystosowali również wezwanie do reformy monarchii. Podkreślali, że król ma zbyt dużą władzę.
Młodzi przeciw monarchii
Widać, że władze tajlandzkie wykorzystują ściganie lese majeste jako ostateczny środek w odpowiedzi na żądanie demokracji przez młodzież – powiedział Sunai Phasuk.
W 2016 roku po śmierci ojca na tronie zasiadł król Maha Vajralongkorn i poinformował rząd, że nie życzy sobie stosowania prawa lese majeste. Ale kiedy w zeszłym roku nasilały się protesty, a krytyka monarchii się zaostrzyła, premier Prayuth Chan-ocha ostrzegł, że "przekroczono granicę" i prawo jednak będzie stosowane.
Ruch protestacyjny faktycznie stracił na sile od czasu aresztowań i nowych ograniczeń dotyczących zgromadzeń publicznych, które nastąpiły po gwałtownym wzroście przypadków koronawirusa.
Wyrok lese majeste, uważany do tej pory za najdłuższy, został wydany w 2017 r., kiedy to sąd wojskowy skazał mężczyznę na 35 lat więzienia. Oskarżony publikował w mediach społecznościowych posty uznane za zniesławiające monarchę.