Dermatolodzy bez przerwy apelują do społeczeństwa, by opalali się z rozwagą. Promienie UV mają szkodliwy wpływ na cerę powodują jej szybsze starzenie się, zwiększają też ryzyko zachorowania na czerniaka. W dodatku długotrwałe wystawianie skóry na słońce może prowadzić do bolesnych i niezbyt atrakcyjnie prezentujących się oparzeń słonecznych.
Tak kończy się opalanie bez filtra
Dotkliwie przekonała się o tym 24-letnia kosmetyczka z Wielkiej Brytanii. Sirin Murad tego lata postanowiła spędzić urlop na Słonecznym Brzegu w Bułgarii. Jak sama nazwa wskazuje, z takich wakacji po prostu trzeba wrócić ze skórą w kolorze hebanu. 24-latka więc chętnie spędzała wolny czas, wylegując się na leżaku.
Niestety dziewczyna nie zastosowała się do zaleceń specjalistów i nie smarowała się kremem z filtrem. W dodatku któregoś dnia zdarzyło się jej przysnąć na słońcu. Drzemka nie była długa, bo zaledwie 30-minutowa, jednak to wystarczyło, że promienie zrobiły swoje.
Gdy Sirin się obudziła i spojrzała w lustro, spostrzegła z przerażeniem, że skóra na jej czole jest mocno czerwona i opuchnięta. Z takim efektem jednak była w stanie się pogodzić - w końcu w kurortach wszyscy są "muśnięci słońcem". 25-latka naprawdę załamała się dopiero na następny dzień.
Po kilkunastu godzinach skóra zaczęła się łuszczyć, tworząc na czole spiętą, błyszczącą powłokę. Gdy Sirin marszczyła brwi, powłoka załamywała się w przedziwny sposób, przypominając plastik. W dodatku czoło piekielnie bolało.
W kolejnych dniach skóra stopniowo schodziła, tworząc na czole młodej kobiety początkowo różowe, a z czasem brązowe plamy. Nie był to przyjemny proces. Na szczęście w końcu spalona skóra zeszła całkowicie, a Sirin może znowu cieszyć się zdrowym czołem.
Teraz dziewczyna nagłaśnia swój przypadek w mediach, by uświadamiać ludzi, jak ważne jest zachowanie bezpieczeństwa podczas opalania, używanie kremów z filtrem i rozważne dozowanie czasu spędzanego na słońcu.