Pan Patrycjusz mieszka w Toruniu w mieszkaniu na kredyt, jest żonaty i ma 34 lata. Mężczyzna wysłał do redakcji "Komputer Świat" obszerny list, w którym opisał spore zamieszanie wokół Thermomixa, jakie zrodziło się u niego w małżeństwie. Robot mocno namotał w jego dotychczas poukładanym związku.
Thermomix kością niezgody w związku. Żona marzyła o robocie kuchennym
Żona pana Patrycjusza za wszelką cenę pragnęła mieć Thermomix. Była zafascynowana opowieściami koleżanek z pracy na temat tego robota kuchennego. Każdego wieczoru namawiała męża do kupna drogiego sprzętu. Wpadła nawet na "ciekawy" plan, skąd wezmą na to pieniądze.
SZEŚĆ TYSIĘCY ZŁOTYCH. I do tego płatny CO MIESIĄC ABONAMENT na obsługę systemu. Od razu pomyślałem, że moja żona na pewno nie wie, ile ten Thermomix kosztuje. Byłem w błędzie… Od razu zaczęła mówić, że możemy poświęcić kolejne wakacje, bo przecież możemy wyjechać rok później, a taki Thermomix zostanie z nami na lata. Trudno kłócić się z takim argumentem - pisał rozżalony pan Patrycjusz w swoim liście do redakcji "Komputer Świat".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zrezygnowany pan Patrycjusz próbował tłumaczyć małżonce, że nie potrzebują tego sprzętu. Używał racjonalnych argumentów, iż nie mają na to pieniędzy, a bez gadżetu da się żyć. Te uzasadnienia pomogły tylko na chwilę. Po czasie temat robota kuchennego wrócił jak bumerang. Znów stał się głównym przedmiotem ich rozmów.
Wydawało się, że zrozumiała. Nie stać nas było na rzecz, bez której mogliśmy sobie jeszcze poradzić. Może za rok, może za dwa, ale raczej nie teraz, skoro nawet decyzję o dziecku (!!!) przekładaliśmy. Spokój miałem na kilka tygodni. Potem wszystko wróciło ze zwielokrotnioną siłą. Artykuły, filmiki, anegdoty z pracy. Wszystko zawierało jeden wspólny element — "niesamowitego pomocnika kuchennego", który – według jej opisów – jest lekiem na całe zło. Poważnie zacząłem czuć się tak, jakby żona była pod wpływem jakiejś sekty! - kontynuował w liście.
Małżonkowie nie mogli zupełnie się dogadać. Konflikt narastał. W końcu żona 34-latka zaczęła zapraszać do domu koleżanki, które miały przekonać pana Patrycjusza, że Thermomix jest im niezbędny. Gdy i to nie pomogło, wytoczyła mężowi najcięższe działa.
Ostatecznym argumentem było, że "MUSIMY mieć Thermomix", bo moja żona "czuje się wykluczona". Nie chce też wiecznie oszczędzać na wszystkim, bo "przecież nas stać". Czułem, że to argumenty nastolatka, któremu rodzice nie chcą kupić najnowszego iPhone’a - dodawał w liście.
Ostatecznie po długich rozmowach małżonkowie doszli do porozumienia. Wspólnie zdecydowali, że nie wydadzą zarobionych już pieniędzy na sprzęt, ale założą specjalną "skarbonkę" na ten cel.
Być może przesadzam, ale już bałem się, że gdy na szali stanie kwestia rozwodu, to jednak moja żona będzie wolała zostać przy Thermomixie - podsumował.