Smak a skład. Podpowiadamy, jak czytać etykiety na wędlinach
Stojąc przed lodówką z produktami mięsnymi, nie warto sięgać po pierwszy z brzegu, najpiękniej wyglądający czy też najdroższy albo najtańszy. Cena i atrakcyjny wygląd nie zawsze idą w parze z jakością i nawet w produktach z najwyższej półki można znaleźć sztuczne dodatki. Jedną z najważniejszych informacji, na które należy zwracać uwagę, czytając etykiety, jest ilość mięsa wykorzystana do wyprodukowania 100 gramów produktu. Im większa, tym lepiej, a dobra wędlina powinna zawierać przynajmniej 70 proc. mięsa. Bardzo ważna jest także kolejność składników, ponieważ jako pierwsze wymieniane są te, występujące w największej ilości. Niestety, na rynku producenckim zdarzają się (choć coraz rzadziej) przypadki, kiedy z 1 kg mięsa robi się 1,5 kg wędlin. Najczęściej dodawanym składnikiem są woda i skrobia, które zwiększają wagę. Czego unikać? O tym w dalszej części galerii.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Czego należy unikać?
Będąc zwolennikiem świadomego odżywiania, czytanie etykiet powinno stać się nawykiem. Bardzo często soczysta szynka o złocistej skórce zawdzięcza swój wygląd sztucznym ulepszaczom. Wśród nich znajdują się m.in. przeciwutleniacze, dzięki którym mięso nie zmienia koloru na szary czy gumy roślinne poprawiające jego trwałość. Trzeba pamiętać, że wszelkie nienaturalne składniki mają negatywny wpływ na nasze zdrowie. Azotyny przekształcają się w organizmie w rakotwórcze substancje, z kolei fosforany są niebezpieczne – szczególnie dla dzieci – ponieważ pogarszają wchłanianie wapnia. Należy także zwrócić uwagę na zawartość soli, tłuszczu, białka roślinnego (np. sojowego lub wieprzowego) oraz MOM – mięsa oddzielonego mechanicznie i zdecydowanie tych elementów unikać.
Podchwytliwe nazwy
Kontrola Inspekcji Handlowej na początku 2017 roku wykazała liczne nieprawidłowości dotyczące nazw produktów. Przedsiębiorczy wykorzystując luki prawne i jednocześnie przyzwyczajenia konsumentów nadawali wyrobom określenia jednoznacznie kojarzące się z tradycyjnymi i naturalnymi produktami, mimo że w ich składzie można było spotkać wzmacniacze smaku i inne zbędne składniki. W rzeczywistości wędlina czy kiełbasa, która jest nazwana swojska, domowa czy wiejska to nie powinna mieć w swojej zawartości glutaminianu sodu czy różnego rodzaju utrwalaczy.
Uwaga na wagę
W trakcie kontroli, Inspekcja Handlowa, zakwestionowała także m.in. zaniżoną lub zawyżoną ilość tłuszczu – np. producent na opakowaniu deklarował na opakowaniu 10 proc., a w rzeczywistości było go 6,6 proc. Wątpliwości wzbudziła także obecność w produktach mięsa innego niż zadeklarowane – np. mięso wieprzowe w parówkach drobiowych z cielęciną. Poza tym producenci nie informowali o zawartości związków fosforu, które dodano do produktów. W wielu przypadkach (zwłaszcza przy produktach sprzedawanych "luzem") brakowało informacji – np. o substancjach powodujących alergię, dodatku wody, warunkach przechowywania po otwarciu oraz oznaczenia producenta. Podawano też nieprawidłowe nazwy wyrobów – np. użycie określenia wiejska mimo stosowania w produkcie substancji charakterystycznych dla produkcji przemysłowej.
Kupujemy dobre mięso
Masowa produkcja żywności i wszechobecne dodatki chemiczne to sytuacja, kiedy nie łatwo o dobry, smaczny i bezpieczny produkt. Jednak warto szukać propozycji, które zamiast konserwantów mają susz roślinny i naturalne soki z warzyw i owoców. Mięso na wagę najlepiej kupować u zaufanych sprzedawców – lokalny, zaprzyjaźniony rzeźnik podpowie, który wybór będzie dobry. Co do szynek i wędlin – warto spróbować przygotować je własnoręcznie. Zamarynowany ulubionymi przyprawami kawałek schabu bez kości i upieczony (1 godzina na 1 kg mięsa) będzie nie tylko propozycją na obiad, ale także smacznym dodatkiem na kanapki.