"Nałóg kawy podawał różne sposoby wynalezienia napoju podobnego" - czytamy we fragmencie publikacji z XVIII wieku, udostępnionej na facebookowej grupie "Kuchnia staropolska". Gdy Polacy nie mieli dostępu do kawy, musieli główkować, by czymś zastąpić sobie ten uzależniający napitek. Okazało się, że smak najbliższy kawowym ziarnom mają... żołędzie.
Czytaj także: Kokosanki. Jeden trik wystarczy, aby ciasteczka były miękkie w środku i chrupiące z zewnątrz
Tzw. żołędziówka była bardzo popularna w dawnej Polsce, z oczywistych względów pijano ją szczególnie jesienią, gdy owoce dębu były dojrzałe. Dzisiaj jest ceniona zwłaszcza przez zwolenników zdrowego trybu życia, gdyż posiada szereg cennych minerałów. Nie zawiera sodu, za to jest cennym źródłem magnezu.
Mimo iż kawa z żołędzi nie zawiera kofeiny, dzięki zawartości węglowodanów dodaje energii i może stanowić zdrowszy zamiennik tradycyjnej kawy. W dodatku jest smaczna i daje poczucie sytości na dłuższy czas, polecana jest zatem także osobom na diecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Staropolski przepis na kawę z żołędzi. Potrzebne składniki
- Żołędzie
- 1-2 litry gorącej wody
Staropolski przepis na kawę z żołędzi. Sposób przygotowania
- Żołędzie umyj i obierz z łupinek. Można to zrobić przy pomocy młotka lub dziadka do orzechów.
- Środek pokrój na drobne kawałki.
- Teraz należy przeprowadzić proces ługowania, by pozbawić żołędzi goryczki, wynikającej z obecności taniny (tego etapu w starym przepisie nie uwzględniono, ale ze względu na smak lepiej to zrobić). W tym celu żołędzie wrzuć do naczynia z zimną wodą i zagotuj. Następnie odcedź żołędzie i powtórz czynność ok. 6 razy.
- Po ługowaniu osusz żołędzie i zmiel na pył.
- Tak przygotowane żołędzie upraż na patelni, aż lekko zbrązowieją.
By zaparzyć kawę, 1-2 łyżeczki żołędziowego pyłu zalej filiżanką wody i gotuj przez parę minut. Można też zalać kawę wrzątkiem i zostawić na parę minut pod przykryciem. Autor przepisu z 1796 roku poleca, by napój pić z dobrej jakości śmietanką i cukrem.
Czytaj także: Przyrządź placki ziemniaczane, jak prawdziwy MasterChef. Wystarczy jeden niecodzienny dodatek