Od 14 marca 2024 roku obowiązywać będą nowe przepisy. Wprowadzą one dodatkową sankcję dla mocno pijanych kierowców. Gdy stężenie alkoholu wyniesie przynajmniej 1,5 promila (lub 0,75 mg/ dm3 w wydychanym powietrzu), dochodzić będzie do konfiskaty samochodu.
Identyczna kara będzie grozić za spowodowanie wypadku przy stężeniu co najmniej 1,0 promila, a także w przypadku recydywy, a więc ponownego takiego samego naruszenia prawa. Auto straci również kierowca, który ucieknie z miejsca wypadku - wówczas sąd uzna, że był nietrzeźwy (nawet jeśli w rzeczywistości było inaczej).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A co jeśli sprawca przestępstwa nie będzie właścicielem pojazdu? W takiej sytuacji będzie musiał zapłacić równowartość wg szacunku przeprowadzonego przez rzeczoznawcę.
Nie będzie tak, że to policja skonfiskuje samochód. Jeśli kierowca będzie pijany, wtedy zostanie odholowany na wyznaczony do tego strzeżony parking albo kluczyki zostaną oddane uprawnionej osobie, na przykład członkowi rodziny. Później sprawą zajmie się prokuratura i ostatecznie to sąd orzeknie o przepadku auta. Jak będzie dokładnie, dopiero się dowiemy, czekamy na akty wykonawcze - powiedział podkom. Remigiusz Rakowski z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, cytowany przez "Gazetę Pomorską".
Eksperci grzmią ws. nowych przepisów
Ministerstwo Sprawiedliwości - jak zauważa "Dziennik Gazeta Prawna" - zapowiedziało już, że będzie "analizować dane", bo są to "nowe regulacje w polskim prawie".
Przecież już pobieżna analiza tych przepisów pozwala stwierdzić, że naruszają one konstytucyjną zasadę proporcjonalności. Absolutnie nie powinno się ich wprowadzać niejako "na próbę", bo nie można traktować obywateli jak króliki doświadczalne. Jak to się będzie miało do równości wobec prawa, jeśli zaczniemy teraz stosować drakońskie sankcje, a gdy ustawodawca dojdzie do wniosku, że są one zbyt surowe, kolejnych sprawców będziemy traktowali już o wiele łagodniej? - zastanawia się prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego, cytowany przez "DGP".
Wartość samochodu i wielkość stworzonego niebezpieczeństwa nie zawsze są w korelacji. Ktoś, kto jedzie tanim samochodem, może przecież spowodować o wiele większe zagrożenie w ruchu drogowym niż ten w drogim aucie i na odwrót. A to stan stworzonego zagrożenia czy też rozmiar spowodowanych skutków powinny determinować wysokość kary - ocenił zaś prof. Andrzej Sakowicz z Uniwersytetu w Białymstoku (cyt. za "DGP").