Mężczyzna z Emsland w Niemczech kupił luksusowy samochód na parkingu. Skontaktował się z braćmi, którzy twierdzili, że sprzedają lamborghini w imieniu właściciela, który na stałe przebywa w Hiszpanii.
Cała transakcja miała miejsce o pierwszej w nocy przy barze przekąskami. Kupujący oddał swój stary samochód dwóm rzekomym sprzedawcom jako zapłatę. Oprócz swojego luksusowego samochodu, który kosztował 60 tysięcy euro, zapłacił gotówką kolejne 70 tysięcy.
Kupującemu pokazano jedynie przednią część kserokopii dowodu osobistego, a dane zawarte w umowie nieznacznie się różniły. Po rejestracji okazało się, że samochód został przywłaszczony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podkreśla portal tz.de, pierwotny właściciel auta pozwał mieszkańca Dolnej Saksonii i zażądał zwrotu samochodu. Sąd Okręgowy w Osnabruck początkowo stwierdził, że kupujący "działał w dobrej wierze" i nie wiedział, że auto pochodzi z przestępstwa. Zupełnie inne zdanie w tej sprawie miał sąd w drugiej instancji.
Dla mężczyzny wyrok okazał się bezwzględny. Niemiec musi zwrócić auto prawowitemu właścicielowi z Hiszpanii. Ponadto nie odzyska zapłaconych pieniędzy.
Lamborghini w Polsce. Wysoki mandat
Lamborghini urus jest autem, które z pewnością kusi do głębszego wciśnięcia gazu. Chwila nierozsądku może być jednak bardzo kosztowna. Przekonał się o tym 49-latek zatrzymany przez policjantów z Żagania.
Mężczyzna wpadł w oko funkcjonariuszy, gdy wyprzedził ich na podwójnej ciągłej. Chwilę później jechał już 128 km/h, mimo że wciąż przebywał w terenie zabudowanym. Oznacza to przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 78 km/h.
Zgodnie z nowym taryfikatorem policjanci nałożyli 2500 zł mandatu za prędkość, 1200 zł za zignorowanie linii ciągłej i zatrzymali prawo jazdy na trzy miesiące.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.