Najpierw chciałbym podkreślić, że takie miejsca jak zjazd na pole nie są skrzyżowaniami, więc można tu wyprzedzać. Choć nie są to skrzyżowania, to kierujący pojazdem dojeżdżającym do takiego miejsca jest zobowiązany zachować szczególną ostrożność podczas zmiany kierunku jazdy. Więc można przyjąć, że obaj powinni być tak samo czujni.
A jednak na wyprzedzającym ciąży więcej obowiązków
Warto więc przyjrzeć się, do czego – poza zachowaniem szczególnej ostrożności – zobowiązani są jeszcze kierujący.
Czytaj także: Ministerstwo Infrastruktury wyjaśnia nieścisłości w sprawie skrzyżowań. Kierowcy muszą zachować czujność
Co ciekawe, przepisy ruchu drogowego w ogóle nie opisują takiej sytuacji jak zjazd z drogi, np. na pole. Dlatego przyjmuje się zasady dotyczące zmiany kierunku jazdy, bo ten faktycznie następuje. Dodatkowo pod uwagę należy brać przepisy dotyczące skrzyżowań.
Dlatego trzeba przyjąć, że kierujący, który zamierza zmienić kierunek jazdy, jest obowiązany dojechać do krawędzi pasa ruchu (odpowiedniej do kierunku) i zawczasu oraz wyraźnie zasygnalizować manewr (włączyć kierunkowskaz). Jeśli skręca w lewo, to jak na skrzyżowaniu, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pojazdowi jadącemu z kierunku przeciwnego na wprost lub skręcającemu w prawo.
Ustawodawca nie wspomina o żadnym obowiązku spoglądania w lusterka i sprawdzania, czy w czasie zmiany kierunku jazdy nikt nas nie wyprzedza. Oczywiście pozostaje tu ogólnie rozumiana kwestia zachowania szczególnej ostrożności, co w jakimś stopniu w takiej sytuacji zobowiązuje skręcającego do rozejrzenia się dookoła.
Dla odmiany wyprzedzający ma wprost opisane w przepisach obowiązki wobec innych, a jednym z nich jest upewnienie się czy "kierujący, jadący przed nim na tym samym pasie ruchu, nie zasygnalizował zamiaru wyprzedzania innego pojazdu, zmiany kierunku jazdy lub zmiany pasa ruchu".
Jak było w tym przypadku?
W opisanej przez czytelnika sprawie doszło tu do klasycznej kolizji pojazdu zmieniającego kierunek jazdy z pojazdem wyprzedzającym. Oczywiście każdy z uczestników zdarzenia ma swoją wersję. Rolnik kierujący kombajnem twierdzi, że dodatkowo upewnił się przed wykonaniem manewru, czy nikt go nie wyprzedza. Opinii kierującego autem osobowym nie znamy, natomiast zdanie policjanta, który pojawił się na miejscu, jest mocno subiektywne.
Otóż funkcjonariusz stwierdził na podstawie tego, że pojazd osobowy wjechał w przód, a nie w bok kombajnu, że winny jest kierujący kombajnem. Gdyby wjechał w bok, winny byłby kierujący autem osobowym.
Ewidentnie widać, że do kolizji doszło, kiedy samochód znajdował się na wysokości przodu maszyny rolniczej, ponieważ jego przód nie został w żaden sposób uszkodzony. To przód kombajnu uszkodził bok osobówki.
Kluczowy jest… kierunkowskaz
Rozwiązaniem dylematu obu kierujących byłby dowód włączenia kierunkowskazu w kombajnie. Kierujący autem osobowym nie powinien wyprzedzać, kiedy kierunkowskaz był włączony, natomiast kierujący kombajnem powinien zawczasu zasygnalizować swój manewr, czyli nie w trakcie jego wykonywania, lecz zanim to zrobił.
Doskonałym dowodem w tej sprawie byłoby nagranie z wideorejestratora. Kierujący kombajnem nie przyjął mandatu, a sprawę rozstrzygnie sąd.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.