Zdecydowana większość współczesnych aut spalinowych, zarówno tych z silnikiem Diesla, jak i benzyniaków, jest wyposażona w turbosprężarkę. To urządzenie, które znacząco poprawia dynamikę jazdy. Warto jednak pamiętać, że jest wrażliwe na niewłaściwą eksploatację.
Wirnik wprawiany w ruch gazami wylotowymi obraca się z prędkością nawet 200 tys. obr./min., w temperaturach rzędu kilkuset stopni Celsjusza. Kluczowe jest zapewnienie mu właściwego chłodzenia i smarowania. Za oba zadania odpowiada olej napędowy, rozprowadzany po układzie podczas pracy silnika.
Właśnie dlatego tak ważne jest, by nie gasić go zaraz po zatrzymaniu auta, gdyż w ten sposób odcinamy dopływ środka smarnego do rozgrzanej turbiny, która wciąż może bezwładnie pracować.
Im intensywniejsza była trasa, tym większą uwagę powinniśmy zwracać na tę kwestię, poświęcając minutę lub dwie na wystudzenie turbiny. Po prostu — zjeżdżając na postój, warto pokonać ostatnie metry spokojnym tempem, a po zatrzymaniu odczekać kilkadziesiąt sekund przed wyłączeniem silnika.
Czytaj także: To miał być żart? Oburzające słowa Putina
W ten sposób zmniejszymy ryzyko szybszego zużycia turbosprężarki, która nie należy do elementów tanich w naprawie. Niestety, dbaniu o nią nie sprzyjają współczesne normy, wymuszające na producentach stosowanie systemów start/stop, wyłączających silnik automatycznie po zatrzymaniu.
W niektórych konstrukcjach start/stop współpracuje z podtrzymaniem smarowania turbiny, ale nie jest to rozwiązanie często spotykane w cywilnych modelach. Jeśli więc zależy wam na trwałości turbiny, a silnik waszego auta gasi się automatycznie, podczas intensywnej jazdy lepiej dezaktywujcie start/stop i pozwólcie, by auto chwilę "odpoczęło", nim je zgasicie na postoju. Z pewnością odwdzięczy się wam za to wyższą trwałością.
Czytaj także: Amerykanie porównali Bidena i Putina. Wynik szokuje
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.