O swojej traumie Ashley Judd powiedziała po raz pierwszy w 2011 r. Gdy aktorka, znana z takich filmów jak "Star Trek: Następne pokolenie" czy "Urodzeni mordercy", miała niespełna 30 lat, została trzykrotnie zgwałcona. Proces dochodzenia do siebie zajął jej kolejne 20 lat.
Wyznała, że jedna z napaści zakończyła się ciążą. Amerykańska aktorka skorzystała wtedy z legalnej aborcji. Ubolewa nad tym, że dziś jej krajanki są pozbawiane tej możliwości.
Judd otwarcie mówi o tym, że uratowała ją terapia. Dziś wykorzystuje swoje doświadczenie wychodzenia z traumy do pomagania innym kobietom w podobnej sytuacji. Ostatnio udzieliła kolejnego wywiadu na ten temat w podcaście "Healing With David Kessler".
- Świadomość tego, jak bardzo to doświadczenie było szalone i absurdalne, okazała się przytłaczająca. Byłam wtedy dorosłą kobietą, świadomą feministką. Wydawało mi się, że zdołam obronić się przed czymś takim. Musiało upłynąć sporo czasu, zanim pogodziłam się z tym, co się stało - powiedziała.
Jakiś czas temu aktorka spotkała się ze swoim dawnym oprawcą. Mężczyzna, który zgwałcił ją w 1999 roku, mieszka w Kentucky. Okazał przed Judd skruchę i żal.
Zaczęłam go szukać. Nie trwało to długo, szybko się ujawnił. Skończyło się na tym, że umówiliśmy się na spotkanie. Siedząc w bujanych fotelach zaczęliśmy rozmawiać. Byłam ciekawa historii, którą nosił w sobie przez te wszystkie lata. Odbyliśmy rozmowę o sprawiedliwości naprawczej. Dzielę się tym, bo jest wiele sposobów na poradzenie sobie z bólem. Niczego od niego nie chciałam. Prawda jest taka, że jego skrucha i wyrzuty sumienia były tylko dodatkiem. Aby wyleczyć się z traumy, musiałam sama wykonać ogromną pracę - podsumowała.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.