TVP przygotowała we wtorek materiał pt. "Pamięci o 'niezłomnych' wciąż trzeba bronić". Już zapowiedź Edyty Lewandowskiej udowodniła, że jego głównymi bohaterami będą politycy opozycji.
Blisko osiem dekad po zakończeniu wojny żołnierze niezłomni są nadal nazywani bandytami. Na uczczenie minutą ciszy polskich bohaterów, którzy walczyli z sowietami i przez nich zostali wyklęci, nie chcieli się zgodzić w Sejmie m.in. politycy Lewicy i Koalicji Obywatelskiej –powiedziała prezenterka.
W reportażu nie pojawił się żaden fragment, w którym ktoś nazwał żołnierzy niezłomnych bandytami. Pokazano za to nagranie z sali sejmowej, gdzie Elżbieta Witek najpierw poprosiła o powstanie i uczczenie minutą ciszy zmarłego Jerzego Osiatyńskiego. Potem przypomniała, że dokładnie 71 lat temu śmierć z ręki komunistów poniósł Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka".
Dziennikarz TVP przekonywał, że po słowach o ciszy część posłów Lewicy i Koalicji Obywatelskiej wyszła.
"Bandyci" – tak o Łupaszce i jego żołnierzach, w tym Danucie Siedzikównie "Ince" mówili komuniści. I jak widać, są nadal tacy, którzy firmują tę kłamliwą narrację – stwierdził autor reportażu.
Prawda jest nieco inna. Niektórzy posłowie i posłanki Lewicy i KO siadali lub zaczęli wychodzić z sali od razu po tym, gdy usłyszeli nazwisko "Łupaszki", a nie po prośbie o uczczenie minutą ciszy. Można to zauważyć na całym nagraniu dostępnym w sieci. "Wiadomości" przycięły je tak, by pasowały do tezy dziennikarza.
Aby "wzmocnić" atak na opozycję, w materiale zaznaczono czerwonymi kółeczkami drzwi, przez które wychodzili politycy opozycji. I w tym momencie doszło do wpadki montażysty. Gdy lektor mówił o "tych, którzy nadal firmują kłamliwą narrację" o "Łupaszce" i innych żołnierzach niezłomnych, obraz zatrzymał się tak, że czerwone kółeczka obejmowały m.in. stojących przy swoich miejscach posłów Konfederacji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.