Maja Bohosiewicz spełniła swoje marzenie. Wybrała się z mężem na narty we włoskie Dolomity. Jak do tej pory za granicą jeździła tylko raz - w Austrii.
Aktorka przyznała, że to zupełnie "inna bajka" niż jeżdżenie w Polsce czy Austrii, gdzie był lodowiec. We Włoszech za to z jednej strony świeci słońce - z drugiej można śmiało jeździć.
Zbyt dużo jeżdżenia jednak obecnie nie jest w stylu Mai. Raptem po godzinie od wstawienia relacji ze stoku wstawiła relację ze znajdującego się na nim baru.
Jak byliśmy młodsi, to chcieliśmy cały czas jeździć, liczyło się ile kilometrów kto przejedzie, zero przerw, więc człowiek cisnął i cisnął i cisnął, a teraz to człowiek z taką przyjemnością siedzi w barze, napawa się przepiękną przyrodą, błękitnym niebem, górami, słońcem, no powiem wam szczerze, lepiej być nie mogło, jestem po prostu wzruszona tym, jak tu jest pięknie - relacjonowała na Instagramie.
Przy okazji opowiedziała jedną historię z nart wiele lat temu. Mężowi zdecydowanie się ona nie spodobała.
A wiesz, że ja do tego Zakopanego pojechałam z chłopakiem? Wiedziałeś o tym? - dopytywała męża.
To mnie okłamałaś, mówiłaś, że ze znajomymi - odpowiedział skonsternowany.
No ze znajomymi - powiedziała Maja.
Potem było już tylko gorzej. Celebrytka chyba za bardzo popłynęła.
I to było najgorzej, bo w dodatku z chłopakiem poznanym z Tindera - wróciła do wspomnień.
Co? - zapytał zdezorientowany mąż.
Oho... - Maja skapnęła się, że chyba powiedziała coś nie tak.
Po sześciu latach się dowiedziałem. Widzisz, a tak było ładnie, a teraz zepsułaś wszystko, cały dzień - odpowiedział mąż.
Na tym storka się urywa. Myślicie, że Maja musiała załagodzić konflikt, zanim zaczęła reklamować sweter i czapkę ze swojej kolekcji?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.