Sinead O'Connor zyskała szczyty popularności na początku lat 90. dzięki piosence "Nothing compares 2 U", którą jeszcze w latach 80. napisał Prince. Jej kariera została jednak mocno zachwiana po występie w programie "Saturday Night Live" w 1992 roku. Podczas wykonywania piosenki "War" podarła zdjęcie papieża Jana Pawła II, po czym powiedziała do kamery:
Walczmy z prawdziwym wrogiem!
Sinead O'Connor oskarżyła wtedy Watykan o ukrywanie pedofilii. Gest piosenkarki został bardzo źle odebrany - fani zaczęli wygwizdywać ją na koncertach lub wcale na nie przychodzić. Sinead później przeprosiła, ale jednocześnie zaznaczyła, że nie żałuje swojego czynu.
W rozmowie z "New York Timesem" piosenkarka tłumaczy, dlaczego podarła zdjęcie i jak naprawdę odbiło się to na jej karierze. - Nie żałuję tego, co zrobiłam. To było cudowne. Ale jednocześnie było to traumatyczne doświadczenie. Wszyscy zaczęli mnie traktować jak stukniętą su*ę - powiedziała.
Czytaj także: Auto warte fortunę! Lewandowska wozi się po Warszawie
Nadmieniła, że nie uważa wcale, aby podarcie zdjęcia zniszczyło jej karierę. Wręcz przeciwnie - miało to naprowadzić ją "na właściwe tory". Piosenkarka wspomina, że chciała być niezależną, punkową artystką, a piosenka "Nothing compares 2 U"uczyniła z niej gwiazdę pop, czego szczerze nienawidziła.
Czuję, że zdobycie pierwszego miejsca zepsuło moją karierę. Dzięki temu, że podarłam to zdjęcie, powróciłam na właściwe tory - stwierdziła piosenkarka.
Piosenkarka dodała, że nie potrafiła się odnaleźć w byciu gwiazdą pop i bardzo chciała móc wyrażać swoje zdanie. Szczyt popularności i rozkwit medialnej kariery porównała do bycia w więzieniu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.