36-letnia Emilia Korolczuk przeżyła chwile grozy, choć nic nie wskazywało na taki obrót spraw. Na początku kobieta wypuściła krowę na pastwisko, a chwilę później zbliżyła się z kamerą do jednego z koni - Zefira.
Oczywiście nie przerywała nagrywania. Koń natomiast nagle przestraszył się krowy, skręcił w lewo i staranował Emilię.
Wiem, że on to zrobił niechcący. Konie się zdenerwowały, jak Florka tu weszła - komentowała na gorąco Korolczuk.
Czytaj także: Jarosław Kaczyński ponad prawem? Tak gnał do kościoła
Podczas incydentu ucierpiał m.in. jej nos, z którego polała się krew. - Mam rozwalony nos. Tak wygląda praca ze zwierzętami - podkreślała Emilia.
Emilia Korolczuk to twardzielka!
Korolczuk pokazała, że jest prawdziwą twardzielką. Oczywiście odczuła bliskie spotkanie z koniem, ale zbytnio się nad sobą nie użalała.
Czuje się w miarę, bywało gorzej. Chociaż co nieco mnie boli - mówiła.
Do poczynań rolniczki odniosła się jedna z internautek. "Emilko, bo ty masz dobre serce, a zwierzęta to czują. Nie idziesz do nich z krzykiem ani z batem tylko z uśmiechem na twarzy z taką radością, aż człowiek sam by się do ciebie przytulił" - napisała.
Dobrze, że ci nic groźnego się nie stało po zderzeniu z Zefirkiem, a wiem jak to boli sama to przechodziłam - podsumowała.