Robert Motyka mocno otworzył się w trakcie rozmowy z Dorotą Wellman w programie "Dzień dobry TVN". Komik wrócił pamięcią do tego, co działo się w 2021 roku. Właśnie wtedy jego syn Wiktor uległ koszmarnemu wypadkowi.
Chłopak po wypadku zapadł w śpiączkę. Wybudzał się z niej przez osiem dni. Motyka dotychczas nie mówił o szczegółach dramatu, ale w rozmowie z Wellman postanowił się przełamać.
Jest 2 maja i o godz. 5:00 dostajemy telefon, że nasz syn wypadł z 5. piętra. Dostajemy telefon od jego dziewczyny, że był wypadek, że on wyleciał - relacjonował komik na antenie TVN-u.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy tylko dowiedział się o zdarzeniu, momentalnie ruszył w stronę szpitala. - Chwilę później jesteśmy w aucie, jedziemy do szpitala. Po drodze trzy razy zatrzymuję auto, żeby zwymiotować. Jesteśmy w środku pandemii, więc oczywiście nie wpuszczają nas do szpitala, na SOR wchodzi tylko moja żona - dodał.
Stoję za szybą, patrzę na to i widzę, że lekarz kręci głową. Moja żona mdleje, ktoś ją podnosi. Później mówi, że oni go nie uratują, że próbują coś zrobić. Wchodzę na ten OIOM, patrzę na mojego syna, który nie przypomina mojego dzieciaka - kontynuował Motyka.
Robert Motyka przeżył koszmar
Wypadek syna był dla Roberta Motyki prawdziwym koszmarem. Gdy chłopak trafił w ręce lekarzy, komik wraz z żoną praktycznie zamieszkał na szpitalnym korytarzu.
Strasznie ryczałem - mówił niegdyś członek kabaretu "Paranienormalni".
Oczekiwania na wieści od lekarzy były bardzo stresujące. Na szczęście ostatecznie przekazali pozytywne informacje, a chłopak został wybudzony ze śpiączki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.