W środowy wieczór na ulicach Warszawy znana piosenkarka Beata K. jechała zygzakiem do krawężnika do krawężnika. Potrzebna była interwencja obywatelska innych kierowców, by wreszcie ją zatrzymać. Policjanci przybyli na miejsce zbadali ją alkomatem. Wynik był jednoznaczny: niemal 2 promile alkoholu we krwi.
Teraz dziennik "Fakt" pisze o zdarzeniu z udziałem tej samej piosenkarki z 2001 roku. Wtedy to K. odwoziła zimowego poranka córkę do szkoły. Auto wpadło w poślizg i uderzyło w nadjeżdżającą z naprzeciwka taksówkę. Zszokowana piosenkarka wraz z ówczesnym mężem odwiozła córkę do szkoły. Potem pojechali do domu po dokumenty. Tam jej mąż miał podać jej kieliszek koniaku.
Przestraszyłem się, widząc, jak źle się czuje. Pomyślałem, że to ją uspokoi. Nie wiedzieliśmy, że taksówkarz zadzwoni po policję - zeznawał Andrzej Pietras.
Ostatecznie Beata K. otrzymała wtedy 600 złotych mandatu za spowodowanie stłuczki. Tym razem za jazdę pod wpływem alkoholu grożą jej 2 lata więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.