2001 rok był przełomowy. To wtedy w polskim show biznesie po raz pierwszy pojawił się Big Brother. We wrześniu tego roku w USA wydarzyła się ogromna tragedia, która zmieniła bieg ludzkości - doszło do zamachów na World Trade Center.
Manuela Michalak od momentu, kiedy tylko weszła do Domu Wielkiego Brata, zwracała na siebie uwagę. Do historii przeszły jej słynne już rozmowy z kamerami. Widzowie ją pokochali. To dzięki nim zajęła drugie miejsce, wyprzedził ją jedynie Janusz Dzięcioł, który wygrał wspomniane show.
Teraz na jaw wychodzą szczególne wspomnienia. Tuż po zakończeniu programu, miała polecieć do Nowego Jorku i wziąć udział w sesji zdjęciowej na dachu jednego z budynków World Trade Center. Miała się tam stawić dokładnie 11 września 2001 roku, a więc w dniu, w którym doszło do zamachu.
Al-Kaida porwała wówczas dwa samoloty i skierowała je w kierunku wież. Celebrytka ujawniła jednak teraz, że los jej wtedy sprzyjał. Miała wówczas problemy z paszportem i nie udało jej się polecieć.
To było we wrześniu 2001 r. Przed wyjazdem miałam problem z paszportem i formalnościami z tym związanymi, więc ostatecznie nie doszło do wyjazdu i nie poleciałam do Stanów - wspomina w rozmowie z "Jastrząb Post".
11 września, czyli w dniu, kiedy były zaplanowane zdjęcia, tak jak zwykle włączyłam telewizor. Na wszystkich kanałach transmitowano atak na World Trade Center i pokazywano, jak runęły dwie wieże. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Przecież dokładnie wtedy, kiedy wydarzyła się ta tragedia, ja miałam być na dachu jednego z budynków - dodaje.
Wyznanie Michalak mrozi krew w żyłach. Na szczęście dla niej, wszystko skończyło się jednak pomyślnie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.