Hanna Lis jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, gdzie co jakiś czas zdradza szczegóły ze swojego życia prywatnego. Dziennikarka kolejny raz zdecydowała się poruszyć ważny temat, a przede wszystkim dodać otuchy swoim obserwatorkom opowiadając o swojej chorobie, z którą zmaga się obecnie wiele Polek.
Hanna Lis jest nie tylko dziennikarką i prezenterką, ale przede wszystkim mamą dwóch córek. Jak sama pisze, to cud, że została mamą. Dlaczego? Chorowała bowiem na endometriozę.
Nie jestem "perfekcyjną mamą", ale JESTEM MAMĄ, co zakrawa na cud. Ale nie było tu "cudu", a wielka praca lekarzy, którzy walczyli o moje ciąże i uratowali obie moje fantastyczne córki - wyznała Hanna Lis.
Endometrioza to gruczolistość błony śluzowej macicy. Jest to występowanie tkanki endometrialnej macicy w obrębie innych narządów. Endometrioza to choroba przewlekła, na którą cierpi nawet trzy miliony Polek. Choroba diagnozowana jest głównie u kobiet w wieku rozrodczym, kiedy mimo wielu prób, nie udaje się im zajść w ciążę. Endometrioza to jedna z najbardziej bolesnych chorób.
Prezenterka podkreśla, że miała dużo szczęścia, bo trafiła na dobrego lekarza, który postawił właściwą diagnozę.
Miałam szczęście, bo zaszłam w ciąże (a nie powinnam, to akurat zakrawa na cud), ale przede wszystkim dlatego, że trafiłam na mądrego, empatycznego lekarza, śp. profesora Tomasza Niemca, który w 1998 roku wiedział (w przeciwieństwie do większości ginekologów w Polsce) czym jest ENDOMETRIOZA. Jemu zawdzięczam przywilej bycia matką - napisała na Instagramie.
O tym, że jest chora, Hanna Lis dowiedziała się 23 lata temu. Nie może jednak zrozumieć, że obecne nadal wiele kobiet trafia na lekarzy, którzy nie potrafią wykryć choroby i słyszą te same argumenty co ona przed laty: "taka pani uroda", "ma boleć", "histeryzujesz".
"Nie: nie ma boleć, nie powinno, nie musi" - zaznacza Hanna Lis.
"Uśmiecham do aparatu ... i umieram z bólu"
Hanna Lis do poruszającego wpisu zamieściła dwie fotografie z córkami. Mimo uśmiechniętej twarzy na zdjęciu dziennikarka przeżywała wówczas prawdziwy dramat.
Na zdjęciu po prawej stronie trzymam 5-letnią Julkę na kolanach, szeroko się uśmiecham do aparatu ... i umieram z bólu. Bo w bliźnie po cesarskim cięciu mam już guza wielkości śliwki. A Julka właśnie na nim siedzi - wyznała.
Po kilku latach bólu i lekceważenia problemu przez kolejnych lekarzy Hanna Lis odważyła się w końcu na operację.
Przeszłam ciężką operację. O kilka lat za późno, bo "lekarze" twierdzili (znowu), że histeryzuję i "szkoda psuć taki ładny brzuszek skalpelem" - wyznała.
Prezenterka przyznała, że miała szczęście, bo straciła "tylko" lwią część mięśnia prostego brzucha, w którym przez kilka lat rósł kolejny guz, wielkości pomarańczy. "Inne dziewczyny straciły nerki, jajniki, jelita, szansę na macierzyństwo... długo by wymieniać" - czytamy we wpisie. Na szczęście Hanna Lis pokonała ciężką i bolesną chorobę.
Jestem endo-free od lutego 2009 roku. Jestem matką. Jestem szczęściarą, wiem. Tak (w końcu) trafiłam na mądrych lekarzy. Ale także: kiedy ci niemądrzy wyrzucali mnie za drzwi, wracałam oknem - podkreśla.
Dziennikarka wzywa swoje obserwatorki do tego, by nigdy się nie poddawały. "Dziewczyny: walczcie o siebie, nie dajcie się zbywać, endometrioza to nie jest twoja uroda!"
Hanna Lis opisała swoje trudne doświadczenia z chorobą nawiązując do premiery reportażu swojej koleżanki ze stacji TVN Magdy Łucyan pt. "Taka twoja uroda".