W 2018 r. kilka kobiet oskarżyło Jamesa Franco o molestowanie seksualne. Stało się to po tym, jak na gali rozdania Złotych Globów pojawił się z przypinką z hasłem "Time's Up" ruchu #MeToo.
Kilka z oskarżycielek było studentkami aktora. Zeznały, że Franco zmuszał je do rozebrania się oraz odgrywania scen erotycznych "w stylu orgii" razem z nim. Ponadto gwiazdor miał obiecywać, że tylko studentki, które będą uczestniczyć w tego rodzaju scenach, mogą liczyć na angaż w jego produkcjach.
Obrońcy Franco początkowo oświadczyli, że oskarżenia stawiane przez dwie studentki są "fałszywe i podżegające, prawnie bezpodstawne i wniesione jako pozew zbiorowy, którego oczywistym celem jest uzyskanie jak największego rozgłosu dla żądnych uwagi powódek".
Jednak teraz aktor zmienił front. W audycji "The Jess Cagle Podcast" powiedział, że miewał kontakty seksualne ze studentkami.
Przyznaję, że spałem ze studentkami. To było niewłaściwe. Ale tak jak powiedziałem, nie dlatego założyłem szkołę. Nie brałem też udziału w procesie rekrutacji. Nie był to więc mój główny plan. (...) Przypuszczam, że w tamtym czasie myślałem, że to jest okej.
Dodał też, że każdy stosunek seksualny odbywał się za obopólną zgodą.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.