Wierzą w bóstwo, które powstało z makaronu, klopsików oraz sosu i nazywane jest "Jego Makaronowatością". Noszą na głowach durszlaki i czczą piratów, bo tych posłał ich bóg na Ziemię. Uwielbiają piwo, jak nakazało bóstwo. Mają swoich proroków, zbierają środki i są obecni na całym świecie, gdzie często budzą uśmiechy politowania.
Czytaj także: Posłanka Lewicy pozwała księdza. Będzie sądzony za mema
Zwolennicy Latającego Potwora Spaghetti w Polsce znów otrzymali bolesny cios od państwa. Od ponad dekady walczą o to, by pozwolono im zarejestrować kościół i żeby mogli się cieszyć wolnością wyznania. I znów muszą się uzbroić w cierpliwość, bo kolejny raz Polska nie zgodziła się z argumentami pastafarian.
A tych w naszym kraju jest oficjalnie 2,5 tysiąca. Sami twierdzą, że mają nawet kilka razy więcej wyznawców nad Wisłą. I nie zamierzają się poddawać w walce o swoje prawa.
Media, reklama, zakupy - Twoja opinia jest dla nas ważna. Wypełnij ankietę i wypowiedz się już dziś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pastafarianie chcą w Polsce żyć i funkcjonować tak samo, jak niemal na całym świecie. Na równi z innymi kościołami, jak to ma miejsce w Czechach, Nowej Zelandii, Austrii, Holandii czy USA. Na całym świecie w Latającego Potwora Spaghetti wierzą dziesiątki tysięcy ludzi, ale nie każdy kraj zgadza się, by mogli zarejestrować swój kościół.
Jest nam przykro, czujemy się odzierani z godności - powiedział przed laty dziennikarzom Krzysztof Listowski, naczelny przełożony Polskiego Kościoła Latającego Potwora Spaghetti.
A ten jest przecież nieszkodliwy i w zasadzie dość zabawny. Pastafarianie nie zyskali jednak posłuchu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, a potem w sądach i nawet w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Oburzył ich ostatni wyrok, a w zasadzie ekspertyza, którą zamówiono u religioznawców. Ci nie mieli litości dla wiernych.
Z punktu widzenia prawa urzędnicy sprawdzają od 2012 roku czy kościół ma wiernych (co najmniej stu podpisanych przed notariuszem), czy ma doktrynę (statut nie łamiący polskiego prawa) oraz organizację (czyli władze opisane w statucie). Polski kościół wymogi prawa spełnił, ale urzędnicy nadal nie są przekonani.
Czym jest pastafarianizm i jak rozwija się w Polsce?
Jak uważają pastafarianie, by uniemożliwić rejestrację organizacji religijnej, zwrócili się do religioznawców z Uniwersytetu Jagiellońskiego. A ci ocenili, że Latający Potwór Spaghetti jest parodią religii i nie może zostać zarejestrowany. Co ciekawe, ekspertyza naukowa nie była wiążąca dla urzędników i dla polskiego sądu.
Ale znów zablokowała na jakiś czas starania polskich pastafarian.
Mamy nadzieję, że sądy będą mniej uprzedzone niż eksperci z UJ - mówią.
Zdaniem członków kościoła, biegli uznali bez trudu, że pastafarianizm spełnia warunki religioznawstwa nieteologicznego oraz nie łamie w żaden sposób polskiego prawa. Jednak pastafarianizm jawi się ekspertom jako religia fałszywa i parodystyczna. To przykre dla wiernych i dla ich kościoła. Ale ludzie nie zamierzają się poddać i będą walczyć o swoje.
W ciągu tych dziesięciu lat w Polsce pastafarianizm wrósł w naszą kulturę, działają gminy, rozwija się doktryna i obrzędowość - argumentują wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti. I zapowiadają, że będą działać dalej, aż osiągną sukces. Tak jak w 2005 roku, gdy nową religię wymyślił w USA fizyk Bobby Henderson.