Znany brytyjski dziennikarz motoryzacyjny Top Gear pisze w gazecie "Times" felietony. W ostatnim odniósł się do obecnego kryzysu w Wielkiej Brytanii, spowodowanego tzw. brexitem. W kraju występują poważne problemy w gospodarce, brakuje kierowców, a półki w sklepach czasami są niemal puste.
"Ameryka? Nie ma już czegoś takiego"
Clarkson zastanawia się, gdzie Brytyjczycy mogliby się wyprowadzić "w poszukiwaniu lepszego życia". Subiektywnie ocenił miejsca, do których na pewno nie warto wyjeżdżać. Z największą krytyką spotkały się Stany Zjednoczone.
Ameryka? Nie ma już czegoś takiego. To teraz są dwa kraje — jeden, wiedziony przez głupiego, starego człowieka w kierunku wiecznego bankructwa i drugi, gdzie wszyscy lubią budweisera. Nie chcę tam żyć — pisze Clarkson.
Krytycznie odniósł się też do niektórych krajów europejskich. Jego zdaniem nie warto przeprowadzać się między innymi do Włoch, ponieważ tam "jest się okradanym co pięć minut", z kolei w Hiszpanii czy Grecji "system jest na krawędzi upadku". Dziennikarz wskazał jednak, że miejsce, w którym "wszyscy bylibyśmy szczęśliwi", to wschodnia Europa. - A konkretnie Polska - stwierdził.
"Dlaczego nie przeprowadzimy się do Warszawy?"
"Siedzimy i marudzimy, że wszyscy kierowcy ciężarówek i budowniczy wrócili do Polski. Jeśli tego właśnie chcemy — dobrze zbudowanych domów i regularnych dostaw papieru toaletowego — dlaczego i my nie przeprowadzimy się do Warszawy?" - pisze publicysta.
Clarkson chwali Polaków za poczucie humoru. "Kiedyś, nadając sprzed ich stadionu narodowego, powiedziałem do nich: skoro tylu was tu jest, to kto naprawia rury w Londynie? Wybuchnęli śmiechem" - czytamy.
Wszyscy Polacy lubią żarty. Szczególnie o Niemcach - dowcipkuje Jeremy Clarkson.
Dania w restauracjach "po cztery pensy"
Pozytywnie dziennikarz ocenił też polską pogodę. Jak uważa Clarkson, w Polsce występują "porządne pory roku" - zima ze śniegiem i upalne lato. Docenia również to, że w porównaniu do Wielkiej Brytanii w Polsce są stosunkowo niskie ceny. Jak mówi, dania w restauracjach są "po cztery pensy", a domy kosztują "sześć pensów".
Odniósł się też do sytuacji z migrantami. Clarkson podkreśla, że Polska "nie mieści się w top 10 najpopularniejszych celów podróży dla ludzi z Syrii i Somalii". Brytyjczyk wskazuje na małe zróżnicowanie etniczne naszego kraju.
Czy to niepoprawne politycznie wspominać o tym? Być może w Australii, Ameryce albo Wielkiej Brytanii - ale nie w Polsce, to na pewno. Dlatego zakończę kolejną obserwacją, która nie spodobałaby się na Wyspach. Dziewczyny w Polsce są całkiem gorące - podsumował Jeremy Clarkson.
Clarkson lubię ironię, dlatego trudno ocenić, czy rzeczywiście uważa Polskę za tak dobry kierunek podróży.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.