Na początku stycznia Jeremy Renner doznał poważnego wypadku na terenie swojej posiadłości w Tahoe w stanie Nevada. Obszar ten nawiedziły burze śnieżne, które wytworzyły nawet dwumetrowe zaspy.
Jednak aktor był na to przygotowany i już wcześniej pomagał lokalnej straży pożarnej, wsiadając za kółko prywatnego pługu śnieżnego na wielkich gąsienicach.
Na początku stycznia doszło do dramatu. Renner chciał pomóc wydostać z zaspy śnieżnej samochód członka rodziny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po udanej akcji wysiadł z pojazdu, który nagle zaczął zsuwać się w dół zbocza. Renner podjął nieudaną próbę wskoczenia do ważącego 6,5 tony pługu. Nieszczęśliwie trafił jednak pod jego gąsienice.
Jeremy Renner uległ poważnym obrażeniom. 51-latek doznał tępego urazu klatki piersiowej i urazów ortopedycznych, a po operacji był w stanie krytycznym, ale stabilnym.
Sieć obiegło selfie ze szpitalnego łóżka, na którym wycieńczony aktor pokazał swoją posiniaczoną twarz.
Jeremy Renner stanął na nogi
Z każdym tygodnie napływają coraz bardziej optymistyczne informacje na temat Jeremy'ego Rennera.
Na początku marca aktor został zauważony podczas wypadu na miasto. Na zdjęciach widać było jak siedzi w samochodzie na miejscu pasażera.
26 marca w mediach społecznościowych pojawiła się informacja, na którą czekali wszyscy fani aktora. Gwiazdor Marvela opublikował na Instagramie relację, na której widać, jak ćwiczy na bieżni antygrawitacyjnej.
Nie oznacza to jednak, że 51-latek może samodzielnie się poruszać. Aktor wyjaśnił, że urządzenie działa "niczym laska", która podtrzymuje około 60 procent wagi jego ciała.
Najważniejsze, że wszystko idzie ku dobremu!
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.