Jerzy Stuhr przeszedł niedawno operację po tym, jak zdiagnozowano u niego nawrót nowotworu. Po raz pierwszy zachorował w 2011 r. Jest jeszcze słaby, z trudem się porusza, ale nie poddaje się. W najnowszym zbiorze esejów "Bieg po linie" przyznaje, że rak krtani wywrócił cały jego system wartości.
- Jestem dzisiaj innym człowiekiem, bardziej tolerancyjnym w opiniach. Dawniej byłem agresywny i krytyczny, obecnie już tak nie oceniam. Obserwuję świat zza szyby, przez szkiełko. Gdy ludzie się kompromitują, nie wkurza mnie to, bardziej śmieszy - rozwinął myśl w ostatniej rozmowie z Onetem.
ZOBACZ TAKŻE: Jerzy Stuhr trafił na OIOM. Syn przyznał wprost
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A jak aktor ocenia siebie w kontekście wypadku, który spowodował kilka miesięcy temu? Miał wtedy 0,7 promila alkoholu we krwi.
- Czuję się niewinny, skończyło się na kolizji. Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty. Oczywiście denerwują mnie pomówienia i stosunek prokuratury do mojej osoby, która proponowała coraz wyższe kary i chciała mnie zjeść. Pan Ziobro ścigał pół roku. Powiedzieli, że będą to robić do końca, a ja się zastanawiam: po co? - pytał w wywiadzie.
Jerzy Stuhr zwrócił uwagę, że znalazł się pod pręgierzem nie tylko politycznym. Atakowały go też media i ich użytkownicy. Ale nie został sam.
- Bolało mnie, że byłem opluwany w gazetach, przedstawiany jako wyklęty, a przecież nikomu nic nie zrobiłem. Na szczęście przyjaciele stanęli na wysokości zadania. Spotkałem się z dużą życzliwością obcych ludzi, którzy pisali do mnie i wspierali - mówił filmowy "Wodzirej".
Jerzy Stuhr zapewnił, że szerzej odniesie się do wypadku drogowego w swoich pamiętnikach. Książka ukaże się w listopadzie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.