W rodzinach królewskich kolejnosć urodzenia jest niezwykle ważna. Wszystko przez fakt, że to właśnie ona decyduje o tym, kto zasiądzie na tronie. Najprostszym przykładem są Windsorowie.
William jest księciem koronnym od śmierci królowej Elżbiety II. To jednak nie zmienia faktu, że od urodzenia przygotowywany był do roli króla. Harry, czyli jego młodszy brat był "spare", czyli "rezerwowym" księciem, na wypadek, gdyby Williamowi coś się stało.
To jak się z tym czuł dobitnie opisał w niedawno wydanej autobiografii, o prowokacyjnej nazwie "Spare". Powołując się na książkę, można odnieść wrażenie, że młodszy z braci zawsze czuł się mniej ważny.
Joachim pójdzie śladami Harry'ego?
"Tym kolejnym" był też książę Joachim z Danii. Gdy z księciem koronnym Fryderykiem - swoim starszym bratem wszystko było w porządku - zbytnio mu nie przeszkadzało, że nie jest najważniejszy.
Wszystko zmieniło się, gdy w grę weszły...kobiety. Joachim się rozwiódł, Fryderyk znalazł wielką miłość. Bracia zaczęli ze sobą rywalizować.
Z nową żoną Joachim zamieszkał w Paryżu (opuścił kraj podobnie jak Harry, który przeprowadził się z Meghan do USA). Królowa Małgorzata stwierdziła, że zabierze tytuły jego czwórce dzieci. I rozpętało się piekło.
Niepokorny książę stwierdził, że podobnie jak Harry, wyprowadzi się do USA. Podobno zaoferowano mu "topową pracę w przemyśle obronnym" w Waszyngtonie. Czasopismo "Bunte" przewiduje, że Joachim pójdzie w ślady Harry'ego i napisze książkę o życiu w duńskiej rodzinie królewskiej. Nazwano go nawet "tykającą bombą zegarową".
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.