W 2010 r. media obiegła wiadomość o tym, ze zespół Bayer Full przygotowuje się do podboju rynku muzycznego w Chinach. Nagrano nawet chińską wersję "Majteczek w kropeczki" i dokument na HBO. Pomysłodawcą koncertów disco polo był sinolog i dziennikarz Krzysztof Darewicz, który w Chinach mieszka już ponad 30 lat.
Czytaj także: Problemy lidera Bayer Full! Straszne oskarżenia
Sławomir Świerzyński kilkakrotnie chwalił się, że płytę Bayer Full kupiło 67 mln Chińczyków. Jednak jak się okazało, do żadnych koncertów nie doszło, a Bayer Full nagrał jedynie promocyjny film dla chińskiej telewizji. Krzysztof Darewicz twierdzi, że utwory po chińsku można kupić w Polsce, a Świerzyński przypisuje sobie autorstwo tekstów, podczas gdy przekład zrobił Darewicz.
Te płyty Świerzyński sprzedaje od dziesięciu lat w Polsce. Nagranym na nich w języku chińskim piosenkom przypisuje sobie autorstwo. Chciałbym tym procesem położyć wreszcie kres nie tylko tej jawnej kradzieży praw autorskich, ale też kreowanej przez Świerzyńskiego od lat mistyfikacji o jego rzekomo zawrotnej karierze w Chinach i milionach sprzedanych płyt - mówi Krzysztof Darewicz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Czytaj także: Hanna i Antoni Gucwiński. Co się teraz z nimi dzieje? 15 lat temu stracili wszystko
"Bezczelnie odsłonił swoje prawdziwe oblicze"
W wywiadzie Krzysztof Darewicz wyjawił, że na początku nie zamierzał promować disco polo w Państwie Środka. Dziennikarza przekonał jednak fakt, że Świerzyński miał opinię zdeterminowanego rzemieślnika. Później zaczęto nagrywać piosenki. Zespół miał duże trudności z opanowaniem języka. Piosenkarze śpiewali z playbacku, bo nie mogli nauczyć się tekstu i wciąż zerkali na kartki. W końcu Darewicz postawił swoje warunki.
Łapałem się za głowę, słysząc, co za głupstwa Świerzyński opowiada o rzekomo już odniesionym sukcesie w Chinach. Ostatecznie do wyjazdu, koncertów, a tym bardziej sprzedaży płyt nie doszło. Świerzyński odmówił poddania się jakiejkolwiek dyscyplinie. Szkoda, bo otworzyłem mu drzwi do niezwykłej przygody, ale on się wycofał. Usłyszałem od niego na odchodne, że więcej zarobi w Polsce na tej chińskiej ściemie. Bezczelnie odsłonił swoje prawdziwe oblicze. Od tamtej rozmowy więcej nie mieliśmy ze sobą bezpośredniego kontaktu - opowiada Darewicz, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Następnie Bayer Full wyjechał na własną rękę do Chin i wydał płytę, która nigdy nie miała być wydana: "Polak i Chińczyk to jedna rodzina...".
Utwory te, choć nie były przeznaczone do sprzedaży, zostały mimo to wydane w 2011 roku w postaci płyty Bayer Full "Polak i Chińczyk to jedna rodzina…" i wprowadzone do obrotu. Ale nie w Chinach, tylko w Polsce. Nie w sklepach, lecz na festynach. I bez mojej wiedzy, a tym bardziej zgody - mówi rozmówca Wyborczej.
Darewicz będzie walczył w sądzie
Świerzyński sprawę bagatelizuje, jego zdaniem Darewicz nie jest autorem tekstów, a jedynie tłumaczeń. Jednak chińskie wersje utworów Bayer Full to nie tłumaczenia, a oryginalne teksty, nawiązujące do polskich tytułów. Wokalista zespołu uważa, że Darewiczowi nie należą się żadne pieniądze. Dlatego autor chińskich tekstów piosenek postanowił, że o swoje będzie walczył w sądzie.
W kwietniu 2013 r. zgłosił się do mnie agent Świerzyńskiego z wydawnictwa Agoy.pl, które najpierw zaproponowało mi odkupienie praw do "tłumaczeń". A gdy ustaliliśmy, że to są nie tłumaczenia, tylko oryginalne teksty mojego autorstwa, wystąpiło z ofertą "eksploatowania nagrań, odprowadzając przez ZAiKS autorom tantiemę wynoszącą 8-10 proc. przychodu ze sprzedaży nagrań". Nie wyraziłem na to zgody - mówi Darewicz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.