Wiadomość o śmierci Krzysztofa Krawczyka została potwierdzona przez jego menadżera Andrzeja Kosmalę. W sobotę 3 kwietnia gwiazdor poinformował fanów, że wrócił do domu ze szpitala, gdzie trafił z powodu zarażenia koronawirusem. Jednak Ewa Krawczyk, żona zmarłego, zaprzecza, aby przyczyną śmierci jej ukochanego był COVID-19.
Krzysztof Krawczyk nie żyje. Nad sławę i pieniądze przedkładał szczęście rodzinne
Życie Krzysztofa Krawczyka to gotowy materiał na film. Początki jego kariery nie należały do najłatwiejszych – dorastał w ubogiej rodzinie, gdzie niejednokrotnie brakowało pieniędzy na podstawowe produkty. Jakby mało było nieszczęść, w młodym wieku stracił ojca, rodzica i zarazem przyjaciela.
Przeczytaj także: Krzysztof Krawczyk w szpitalu. "Mogę prosić tylko o modlitwę"
Krzysztof Krawczyk ciężko pracował na swój sukces i to samo radzi innym aspirującym artystom. Jak wspominał w wywiadach, udało mu się zrobić tak spektakularną karierę tylko dzięki pójściu własną drogą, a nie inspirowaniu się bardziej uznanymi nazwiskami. Cały czas był jednak zmuszony walczyć o uwagę i sympatię widzów.
Jeżeli mógłbym poradzić coś młodym artystom, to przede wszystkim to, żeby zawsze byli sobą i nigdy nie odpuszczali! Kiedy już złapie się wiatr w żagle, łatwo zboczyć z obranego szlaku. Trzeba ciężko pracować – tłumaczył Krzysztof Krawczyk w wywiadzie dla portalu eChodnia.
Przeczytaj także: Te słowa nigdy nie powinny paść. Krzysztof Krawczyk zaatakowany
Na liście sympatyków Krzysztofa Krawczyka widnieją m.in. nazwiska Ani Dąbrowskiej, Edyty Bartosiewicz, Andrzeja Piasecznego czy Gorana Bregovica. Ten ostatni nazywał zresztą Krawczyka "królem polskiej piosenki". Mimo że komplementy od innych uznanych artystów schlebiały wykonawcy hitu "Parostatek", starał się jednak zachować dystans od wyrazów uznania i nie pozwolić, aby woda sodowa uderzyła mu do głowy.
Jestem normalnym człowiekiem (...). Ani z obciachem, ani z królowaniem polskiej piosence się nie utożsamiam – śmiał się Krzysztof Krawczyk (eChodnia).
Dla Krzysztofa Krawczyka najważniejsze nie były jednak wyrazy uznania ze strony fanów, lecz – rodzina. Jak żartował w rozmowie z portalem Weranda, jego życie to amerykański film z happy endem. Nic nie przychodziło mu łatwo, nawet wicie wymarzonego gniazdka w Grotnikach koło Łodzi. Wcześniej z żoną Ewą musieli tułać się po wynajętych mieszkaniach, korzystać z gościnności przyjaciół.
Pomieszkiwaliśmy u teściowej, znajomych, u mojego przyjaciela i wieloletniego menadżera, Andrzeja Kosmali. Zawsze przekonywał Ewę: "Nie uda ci się zatrzymać Krawczyka dłużej w jednym miejscu. To urodzony włóczykij". Bo żona wzięła sobie za punkt honoru stworzenie nam prawdziwego domu – przyznawał Krzysztof Krawczyk (Weranda).
Przeczytaj także: Krzysztof Krawczyk nie żyje. Muzyk miał 74 lata
Mimo że Krzysztof i Ewa Krawczykowie długo czekali na zamieszkanie w wymarzonym domu, nie zależało im na życiu w luksusach, lecz spokoju i prywatności. Gdy wreszcie osiągnęli cel, wiele osób wyrażało zdziwienie, że tak uznany i zamożny artysta mieszka w "zwykłej" posiadłości, a nie pałacu lub ociekającej bogactwem willi. Dla pary najważniejsze było jednak szczęście osobiste, a nie przepych.
Co niektórzy, jak mnie odwiedzają, dziwią się, że artysta może żyć tak skromnie. – Myślałem, że mieszkacie w pałacu, a tu taki sobie domek – skomentował jeden z dziennikarzy. Zdziwiłem się: – Po co nam pałac? Jesteśmy szczęśliwi. Ale początki wcale nie były proste – wyznał Krzysztof Krawczyk (Weranda).
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.