Kilka dni Marianna Schreiber pokazała na Twitterze, jak wraz z córką ubierała choinkę przy dźwiękach hitu Mariah Carey. Teraz postanowiła pokazać swoje święta z zupełnie innej strony. Na opublikowanych w niedzielę fotkach żona polityka pręży się w skąpym stroju otwierając gwiazdkowe prezenty. Napis nad zdjęciami głosi: coraz bliżej święta.
Wygląda na to, że to kolejna próba zwrócenia na siebie uwagi przez modelkę. Jakiś czas temu Schreiber na oczach internautów wyzywała na ustawkę pod trzepakiem Romana Giertycha, potem deklarowała, że jeśli pod jej postem zbierze się odpowiednia liczba serduszek na ochotniczkę zgłosi się do służby wojskowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz przyszedł czas na ocieplanie wizerunku w świątecznej atmosferze. Jednak sesja, jaką Marianna zaprezentowała swoim followersom nie wszystkim przypadła do gustu.
Śmiała poza i skąpe ubranie żony ministra PiS zwróciły uwagę jezuity Grzegorza Kramera.
Przepraszam, ale co wspólnego mają te zdjęcia ze Świętami? - zapytał oburzony pod postem celebrytki.
Jego komentarz uruchomił innych internautów, którzy chętnie odnieśli się do zdjęć Marianny Schreiber, wyładowując swoją niechęć.
"Taki, że każdy powód jest dobry by skupić na sobie uwagę. Mąż to praktykuje od wielu lat, epatując wiarą i bogiem w celach politycznych, żona tylko powiela sprawdzone wzorce" - zauważa jeden z internautów, a inny dodaje: "może chodzi o wciąganie brzucha do świątecznych zdjęć?".
Pod komentarzem księdza nie zabrakło także samej Marianny. "Szczęść Boże Szanowny Ojcze Grzegorzu" - zaczyna swój wpis żona Łukasza Schreibera i najpierw przechwala się ilością dobrych uczynków jakich dokonała w ostatnim czasie, a w dalszej części wpisu mówi wprost:
Nie zamierzam odbierać sobie kobiecości, bo Boże Narodzenie to jednak nie Wielki Post - pisze dosadnie i dalej dodaje - Inni celebryci znani z okładek kolorowych magazynów takie sesje już pokazali. Na bogato, z przepychem, ociekających złotem.(...) U mnie skromnie, bez przesady.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.