W sobotę wieczorem książę Sussex wziął udział w biletowanej konferencji online zorganizowanej przez Gabora Maté. Jest to kanadyjski lekarz pochodzenia węgierskiego, słynący z badania i leczenia uzależnień.
Doktor stwierdził, że wie, co dolega Harry'emu. Wymienił tutaj ADD (zaburzenia koncentracji uwagi), PTSD (zespół stresu pourazowego) i depresję.
Harry nie protestował. PTSD zdiagnozował u niego wcześniej jego osobisty terapeuta. Ma to związek z tragiczną śmiercią jego matki, księżnej Diany.
Gabor Maté jest zwolennikiem dekryminalizacji narkotyków. Do leczenia pacjentów cierpiących na choroby psychiczne, używał m.in. psychodelicznego wywaru z amazońskich roślin, zwanego ayahuasca.
Harry przyznał na konferencji, że to właśnie narkotyki pomogły uporać się z traumą. Wśród nich wymienił marihuanę i właśnie popularną wśród celebrytów ostatnimi czasy ayahuascę. A teraz został za to skrytykowany przez rodzinę dziewczyny, która popełniła samobójstwo po spożyciu psychodeliku.
"To nieodpowiedzialne"
29-latetnia Jennifer dostała psychozy po zażyciu naparu. Była wówczas na obozie jogowym w Peru.
Nie powinien mówić pozytywnie o tym "leku". To nieodpowiedzialne, ponieważ wielu ludzi go naśladuje - przyznała "The Sun" ciotka kobiety, Fiona Chase.
To, co podziałało na niego, nie oznacza, że podziała też na innych - dodała.
W dyskusję włączył się również poseł, Nigel Mills. - Książę nie jest żadnym ekspertem. Jego komentarze są skandalicznie głupie - skwitował polityk.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.