Biuro detektywistyczne "Rutkowski" zaczęło działać w 1990 roku. - We wrześniu 2023 roku miną 33 lata, od kiedy wydano nam koncesję. Od tamtego momentu funkcjonujemy nieprzerwanie - mówi Rutkowski w rozmowie z naszą dziennikarką Agnieszką Potoczny - Łagowską.
Rutkowski zaczynał od odnajdywania skradzionych pojazdów na terytorium Europy Zachodniej, a następnie szmuglowanych do krajów bloku wschodniego (m.in. do Polski, Białorusi, Rosji czy Ukrainy).
Przejmowaliśmy te pojazdy i sprowadzaliśmy z powrotem do naszych klientów. Nikt tego wówczas w Polsce nie robił. Do dziś zresztą jesteśmy jedyni w tym zakresie - mówi Rutkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zyski biura detektywistycznego "Rutkowski". Kwoty ponad 50 tys. euro miesięcznie
Detektyw podkreśla, że już wtedy obroty biura detektywistycznego "Rutkowski" były bardzo duże.
- Za jeden odzyskany pojazd biuro otrzymywało od 10 do 20 procent jego wartości. Zdarzało się tak, że zabezpieczaliśmy po kilkadziesiąt pojazdów dla danej firmy ubezpieczeniowej czy też banku - wyjaśnia.
Jeśli kosztował on 30 tysięcy euro, to dostawaliśmy 3 tysiące euro za niego. W tamtym czasie w ciągu miesiąca moje biuro potrafiło zarobić ponad 50 tysięcy euro - dodaje Rutkowski.
Siedmiocyfrowa kwota. Taki dochód za 2022 uzyskały wszystkie oddziały biura "Rutkowski"
63-latek dodaje, że biuro detektywistyczne "Rutkowski" zajmuje się poważnymi tematami. Inkasuje zatem niemałe sumy od klientów. - Biuro "Rutkowski" nie ma sobie równych. Jest najlepsze. Podejmuje wielkie sprawy. Za 2022 rok nasz dochód wyniósł sporą kwotę, bo siedmiocyfrową - chwali się Rutkowski.
- Większość biur detektywistycznych w Polsce zajmuje się zdradami małżeńskimi, gdzie jeden dzień obserwacji to 2-3 tysiące złotych plus VAT. Są też takie firmy, które przyjmują zlecenia od klientów i inkasują jedynie 500-1000 złotych za dzień - dodaje.
- Uczulam! To mogą być oszuści. Nie można wykonać należycie roboty w ramach tak małego budżetu. Uważajcie, komu płacicie. Nie dajcie się wprowadzić w błąd! - ostrzega detektyw Rutkowski.
Czytaj więcej: Gigantyczna kasa. Taką emeryturę ma Wałęsa. I ciągle mu mało
Emerytura Krzysztofa Rutkowskiego. Kwota będzie duża
Choć Krzysztof Rutkowski działa już ponad 30 lat na rynku detektywistycznym (i jak sam dodaje: "wizualnie tego wcale nie widać"), to ani myśli o odejściu na emeryturę.
Moje koleżanki policjantki i moi koledzy policjanci odchodzą już po 15 latach służby. Potem przychodzą do mnie do pracy - dodaje.
Krzysztof Rutkowski zdradza, że dziennie pracuje minimum 12 godzin. - Moje przeciętne zyski z kilku firm, które nadzoruję, oscylują w granicach 150-200 tysięcy złotych miesięcznie - mówi Rutkowski dla portalu o2.pl.
- Dwa miesiące temu zapłaciłem składkę do ZUS-u - 70 tysięcy złotych. Moja emerytura może być wysoka. Przewiduję, że jeśli na nią kiedyś przejdę, to otrzymam miesięcznie świadczenie w granicach 10 tysięcy złotych. Jednak, na razie się na nią nie wybieram i o niej nawet nie myślę - przyznaje Rutkowski.
Skąd taka decyzja detektywa? - Nie potrafię marnować czasu i siedzieć bezczynnie przed telewizorem. Zamierzam być też dobrym przykładem dla mojego 10-letniego syna Krzysztofa Juniora, który kiedyś przejmie biznes po ojcu - wyjaśnia.
Syn musi mieć przykład od ojca. Junior przejawia pasję do tego zawodu i do prowadzenia firmy. Ojciec jest dla niego numerem jeden w życiu. Tak jak mój ojciec Jerzy był dla mnie - zaznacza Rutkowski.
Pomału wprowadzam go w ten świat detektywistyczny. Niejednokrotnie Junior odbiera telefony, umawia mnie na rozmowy z klientami czy bierze udział w spotkaniach z nimi - dodaje.
Emerytom w Polsce jest ciężko. Rutkowski o tym dobrze wie
- Dla mnie inflacja nie jest zauważalna w ogóle. Jeżeli wysyłam kierowcę po zakupy spożywcze czy czasem sam je robię, to nigdy nie zwracam uwagi na ceny. Liczą się dobre produkty, a nie tanie. Dzięki Bogu drożyzna i oszczędzanie mnie nie dotyczą. Chociaż wiem, że emerytom w Polsce nie żyje się najlepiej - wyznaje portalowi o2.pl.
Gdy moi rodzice byli emerytami, to mieli ode mnie wparcie finansowe. Mogłem się im odwdzięczyć za cudowne dzieciństwo i zapewnić godne życie. Opłacałem dla nich np. pomoc domową. Przeżyli razem 60 szczęśliwych lat. Niestety zmarli w 2019 roku i to w krótkim odstępie czasu - mówi Rutkowski.
Detektyw wspomina również, iż rodzicie byli z niego bardzo dumni. - Wspierali mnie dosłownie na każdym kroku. Ojciec jako emerytowany funkcjonariusz przez lata współpracował ze mną w biurze - wyjaśnia.
Krzysztof Rutkowski nie planuje wakacji. Odpoczywa przy pracy
Rutkowski dodaje, że jego praca to jednocześnie wielka pasja. - Nie męczę się przy tej robocie, w ogóle nie czuję, że pracuję. To dla mnie satysfakcja i luksus, a także przyczyna mojego sukcesu finansowego i medialnego - zaznacza.
Nie wybieram się na wakacje. Nie uznaję dwutygodniowych urlopów wypoczynkowych. Odpoczywam przy okazji realizacji spraw wykonywanych przez biuro. W najbliższym tygodniu, kiedy inni będą wypoczywać w czasie majówki, ja wylatują do Ameryki Południowej na siedem dni. Cztery z nich będę pracował, a trzy odpoczywał - mówi.
Życie Rutkowskiego nie jest łatwe. Oferowano 200 tysięcy dolarów nagrody za jego głowę
Krzysztof Rutkowski po latach z chęcią wspomina, jak zaczęła się działalność jego biura detektywistycznego.
- Policja austriacka poprosiła mnie o pomoc w ustaleniu jednego samochodu, ponieważ wiedzieli, że jestem byłym funkcjonariuszem. Zrobiłem to, co chcieli, po czym rzucili hasło: "Krzysztof, a może byś się za to wziął zawodowo?" Spojrzałem na moją byłą żonę Anię i mówię: "Jest to jakiś pomysł. Robimy". Tak się zaczęło - mówi.
Czytaj więcej: Poruszający widok. Tak wygląda grób Dariusza Gnatowskiego
Detektyw przyznaje bez ogródek, iż żyje w ciągłym napięciu i strachu. - Ten zawód niesie spore ryzyko. Zdradzę, że za głowę Rutkowskiego była wyznaczona kiedyś nagroda 200 tysięcy dolarów. Brałem udział w strzelaninach na ulicach i innych akcjach, w których polowano na moje życie. Muszę mieć oczy dookoła głowy - dodaje.
Krzysztof Rutkowski: "Jestem milionerem i nie wstydzę się tego"
- W ubiegłym roku, kiedy brałem udział w "Tańcu z gwiazdami", media plotkarskie zastanawiały się nad tym, ile na "Tańcu z gwiazdami" zarobi Rutkowski. Ja wtedy powiedziałem, że całą moją gażę przekazuję na cele charytatywne - zaznacza detektyw.
Nie potrzebowałem pieniędzy od producenta. Oświadczyłem w rozmowie z mediami, że jestem milionerem. I wcale się tego nie wstydzę. Ludzie, którzy mają pieniądze w Polsce w wielu przypadkach ukrywają to. Tak jakby bali się hejtu i wstydzili się, że ciężką pracą do czegoś doszli - podsumowuje detektyw Rutkowski.
Agnieszka Potoczny-Łagowska, dziennikarka o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.