Mamę Ginekolog znamy z Instagrama, gdzie regularnie pokazuje widzom kulisy pracy i życia. Na urlop Sochacki-Wójcicka wybrała się wraz z rodziną na grecką wyspę Santorini.
Wakacje poprzedził lot, którego lądowanie celebrytka śmiało nazwała "najbardziej hardcorowym w swoim życiu".
"Myśleliśmy, ze to koniec naszego życia"
Mama Ginekolog na swoim Instagramie relacjonuje, że zdecydowanie lot na malownicze Santorini był najstraszniejszym w całym jej życiu. Opowiadając o nim, głos jej się załamuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na pokładzie panował chaos – mówi w instagramowym nagraniu.
Lot już od samego początku wprawiał pasażerów w nie lada zdenerwowanie. Był opóźniony o kilka godzin, ponieważ nad morzem szalała burza. W związku z warunkami atmosferycznymi, kapitan poinformował o możliwych turbulencjach. Nikt jednak nie spodziewał się tego, co zdarzyło się w trakcie podróży.
Czytaj także: "To był policzek". Pokazał, co zastał u Wojewódzkiego
Kiedy nastąpiły (turbulencje – przyp. red.) cały pokład się trząsł. Miałam wrażenie, że samolot ulegnie zniszczeniu - opowiada.
Felerne lądowanie
Sam lot, o ile jeszcze nie należał do co najmniej traumatycznych, nie był tak przerażający jak samo lądowanie nie wyspie. Z relacji ginekolożki wynika, że wcześniej nie przeżyła czegoś tak bardzo mrożącego krew w żyłach.
Samolot przechylał się z jednej strony na druga. Kapitan samolotu podjął próbę ponownego lądowania kilkanaście metrów nad ziemią, co zaskoczyło wszystkich pasażerów. Wszystko się trzęsło, a rzeczy pasażerów wypadały z wyznaczonych miejsc - mówi.
Czytaj także: Był w Grupie Wagnera. Zapytali go o Polskę
Mama Ginekolog określiła, że lot na Santorini należy do "innej kategorii starszności". Wyznała, że po wylądowaniu samolotu nawet powściągliwi Niemcy bili kapitanowi brawo.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.