Marcin Prokop urodził się i całe życie mieszkał w Warszawie. To zdecydowanie pomogło mu w rozwoju kariery, gdzie do dziś skupione są siedziby największych polskich koncernów medialnych. Marcin Prokop karierę w mediach zaczął w 1997 roku. Pisał wtedy teksty do "Przekroju", "Gazety Wyborczej", "Wprost" a nawet "Glamour".
Współpracował też z wytwórniami muzycznymi. Na początku 2000 roku pełnił funkcję dyrektora marketingu w wydawnictwie odpowiadającym za magazyny muzyczne Machina Press. Następnie, przeszedł go "Gali", gdzie był szefem merytoryczno-tekstowym. Na ekranie zadebiutował nie w stacji TVN, z którą jest związany od 2007 roku, a w MTV Polska.
Choć Marcin Prokop jest jednym z najsłynniejszych polskich dziennikarzy i prezenterów, jego wykształcenie zupełnie nie pasuje do wykonywanego zawodu. Okazuje się, że prowadzący "Dzień Dobry TVN" i "Mam talent!" nie skończył studiów dziennikarskich. Wbrew pozorom uczył się na tematy związane z inną dziedziną.
Robił to, zanim został dziennikarzem. Wykształcenie Marcina Prokopa
Wieloletnie doświadczenie w mediach i branży rozrywkowej sprawia, że często nie zastanawiamy się, czym gwiazdy zajmowały się zanim zaczęły karierę w show-biznesie. Marcin Prokop również uśpił czujność swoich fanów. Co robił, zanim został dziennikarzem?
Wykształcenie Marcina Prokopa może być dla wielu zaskoczeniem. Aż trudno uwierzyć, że prowadzący "Dzień Dobry TVN" skończył studia w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości w Warszawie. Prokop studiował finanse i bankowość.
Skończył studia i został specjalistą ds. marketingu bankowości elektronicznej. Próbował nawet swoich sił w jednym z banków. Przepracował tam zaledwie... 3 miesiące. Po tym czasie został zwolniony dyscyplinarnie!
Kserowałem te dokumenty tak dobrze, że kserokopiarka po prostu zżarła oryginał umowy kredytowej i już go więcej nie wypluła. W związku z tym zostałem wezwany na dywanik i pogrożono mi palcem - mówił "Pomponikowi".
Dziennikarz, a były pracownik banku, dodał też, że oprócz kserokopiarki, układał dokumenty w skarbcu. Niestety, również i za to zadanie nie dostał pochwały.
Pozamykałem te szafy pancerne tak, że nikt ich nie był w stanie otworzyć. Zamiast pochwał następnego dnia spotkałem ekipę ślusarzy z palnikami, którzy próbowali się dostać do tych szaf, żeby wyciągnąć to, co tam wcześniej powkładałem.
Są też pewne plusy, które dziennikarz dostrzega po latach. Praca w banku miała nauczyć go zarządzania finansami i dziś nie potrzebuje żadnych doradców do tego celu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.