We wtorek, 23 kwietnia, Mariusz Kamiński został przesłuchany przed komisją ds. wyborów korespondencyjnych. Od początku dochodziło do tarć między nim, a Dariuszem Jońskim.
W pewnym momencie Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania. Doszło do tego po pytaniu przewodniczącego, czy były minister spraw wewnętrznych był trzeźwy podczas rozmowy ze swoimi współpracownikami.
Chciałem zapytać, dlaczego podczas spotkania w willi z premierem przy ul. Parkowej wpadł pan w furię, do tego stopnia, że Jarosław Kaczyński musiał pana uspokoić. Czy był pan pod wpływem środków bądź substancji odurzających? Czy był pan trzeźwy? Bo inny świadek mówił nam to pod przysięgą - zapytał Mariusza Kamińskiego przewodniczący komisji Dariusz Joński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Pytam, bo nie wyobrażam, żeby koordynator służb specjalnych zachowywał się wobec posłów w taki sposób, jak opisał to Michał Wypij - dodał.
Pytanie Jońskiego wywołało poruszenie wśród polityków PiS. - Pan ośmiesza tę komisję - mówił Michał Wójcik z Suwerennej Polski.
Sposób, w jaki sformułował pan to pytanie, świadczy o tym, że jest pan pozbawiony jakiejkolwiek... - zaczął mówić Mariusz Kamiński, jednak w tym momencie został mu wyłączony mikrofon, a przewodniczący Dariusz Joński poprosił o odpowiedź na pytanie.
- Chcę odpowiedzieć na to pytanie. Jest pan świnią - powiedział Mariusz Kamiński, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia. Po jakimś czasie polityk PiS wrócił na posiedzenie.
Mariusz Kamiński wyszedł z posiedzenia komisji. Ekspert: to było zaplanowane
W rozmowie z "Plotkiem" Maurycy Seweryn, ekspert od mowy ciała i trener wystąpień publicznych przyznał, że Mariusz Kamiński doskonale wiedział, że w trakcie przesłuchań wstanie i wyjdzie. W ocenie specjalisty wszystko było zaplanowane i doskonale wyreżyserowane.
Na początku przesłuchania, gdy odczytywano Kamińskiemu jego prawa i obowiązki, chciał zademonstrować od pasa w górę spokój i opanowanie. To zmieniło się później, kiedy dochodziło do konfrontacji z Jońskim. W pewnym momencie zaczął mocno dotykać podstawy mikrofonu. To powodowało, że jego ramiona bardzo mocno układały się do środka - powiedział Maurycy Seweryn.
- W pierwszej fazie miał szeroko rozłożone ręce - demonstrował pewność siebie, ale potem zmienił tę pozycję na rzecz ułożenia rąk do środka, czyli niepewności. Niezmiennie natomiast siedział w pozycji na tzw. startera. Kod zachowań osoby, która jest w takiej pozycji wskazuje na to, że ma ona ułatwić tej osobie wstanie. To ułożenie widać ewidentnie w przestrzeni nóg - jest mocny nacisk na stopy, na uda. Kamiński był przygotowany do wstania i wyjścia - dodał.
Jak podkreśla, to oznacza, że to nie był element, który pojawił się nagle. - Polityk wybrał odpowiedni moment do tego, żeby wstać i wyjść. To było zaplanowane. To była reżyseria ze strony pana Kamińskiego. On się nie obraził. Dzięki temu, został odebrany w konkretny sposób, jako osoba poszkodowana, można było odnieść wrażenie, że silniejszy, władczy Joński zaatakował skromnego, cichusieńko mówiącego świadka. W ten sposób można zyskać sympatię, szczególnie starszych osób. Manipulacja. To było wyreżyserowane - podkreślił Maurycy Seweryn.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.