Legendarny piosenkarz miał 74 lata. Zmarł w czwartek wieczorem, u boku swojej żony Deborah. Jego agent Michael Greene poinformował, że córki, bliscy i przyjaciele zdążyli go pożegnać.
Nasze serca są złamane, gdy musimy ogłosić, że niesamowity Meat Loaf odszedł od nas - czytamy w oświadczeniu, które opublikowano na Facebooku.
Czytaj także: Biden chce ratować życie. Wyda miliardy
Zaznaczono ponadto, że jego niezwykła kariera trwała aż sześć dekad. "Sprzedał przeszło 100 milionów albumów na całym świecie i zagrał w ponad 65 filmach" - podkreślono.
Wiemy, ile znaczył dla tak wielu z was i naprawdę doceniamy waszą miłość i wsparcie. Znajdujemy się w trudnym okresie, który jest przepełniony olbrzymim żalem po utracie wielkiego artysty i człowieka - podsumowano.
Czytaj także: Dramat Bidena. Czegoś takiego jeszcze nie było
Meat Loaf nie żyje. Co się stało?
Portal noise11.com podaje, że w tym tygodniu Meat Loaf trafił na oddział intensywnej terapii. Muzyk miał się zmagać z COVID-19.
Jego dorobek robi bez wątpienia wielkie wrażenie. Nic dziwnego, że śmierć Loafa opłakuje mnóstwo osób. Głównie kojarzono go z występami na scenie muzycznej i płytą "Bat Out of Hell". Została ona wydana w 1977 roku i sprzedała się w przeszło 43 milionach egzemplarzy.
Do najbardziej znanych przebojów tego artysty zaliczyć można: "I'd Do Anything for Love (But I Won't Do That)" i "Rock and Roll Dreams Come Through", pochodzące z albumu "Bat Out of Hell II: Back Into Hell" (1993).
Warto odnotować, że za piosenkę "I'd Do Anything for Love" został nagrodzony Grammy. Meat Loaf zajmował się nie tylko muzyką, ale był również aktorem. Grał choćby w "Rocky Horror Picture Show" czy "Podziemnym kręgu".
W Wielkiej Brytanii rozpoczęła się seria musicali uwzględniających największe hity Jima Steinmana i Meata Loafa. Takie wydarzenia mają się odbyć również w innych krajach.