"National Enquirer" poinformował, że Meghan Markle miała dostać zakaz pojawiania się na terenie Pałacu Buckingham i przyległych terenach królewskich. Tę decyzję miała podjąć sama królowa Elżbieta II. Jednym z powodów mogą być słowa, jakie padły z ust księcia Harry’ego i jego żony w rozmowie z Oprah Winfrey. Miliony ludzi usłyszały wtedy m.in. oskarżenia o rasizm, ale para nie podała, kto z rodziny królewskiej miał zachować się niestosownie w stosunku do Meghan i ich syna Archiego.
Tabloid donosi, że może być jeszcze drugi powód. Elżbieta II ma być rzekomo zła na książkę "Finding Freedom", która opisuje odejście Harry’ego i Meghan z rodziny królewskiej.
Czytaj także: Świat się dla niego zawalił. Nie spodziewał się tego
Co ciekawe, para zarzeka się, że w żaden sposób nie współpracowała z autorami tego tytułu, ale królowa miała być bezwzględna w kwestii wstępu Meghan. Aczkolwiek jej wnuk nie musi się obawiać żadnego zakazu – może spokojnie widywać się z rodziną, kiedy tylko zechce. Stąd ta teoria tabloidu wygląda na mocno naciąganą.
Jak doskonale wiadomo, Harry i Meghan wylecieli z Wielkiej Brytanii w ubiegłym roku. Choć początkowo planowali zamieszkać w Kanadzie, to jednak ostatecznie postawili na Stany Zjednoczone. Od tamtej pory żona Harry’ego ani razu nie pojawiła się w kraju jego urodzenia. Najpierw było zalecenie lekarskie, gdyż Meghan była w ciąży i nie mogła podróżować.
Potem nie mogła się ruszać z USA także po urodzeniu córki Lilibet z oczywistych względów – dziecko było za małe. Harry z kolei poleciał do Anglii m.in. na pogrzeb swojego dziadka, księcia Filipa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.