Żadną tajemnicą nie jest to, że jedną z głównych przyczyn konfliktu Pauliny Smaszcz i Macieja Kurzajewskiego są pieniądze. Dziennikarka przekazała, że przy rozwodzie jasno zostały określone kwestie finansowe. Jednocześnie stwierdziła, że prezenter "Pytania na śniadanie" nie wywiązuje się z obietnic.
Mieliśmy warunki umowy rozwodowej. Ja się zgodziłam na rozwód bez orzekania o winie, ale zostały uzgodnione warunki, których on nie dotrzymuje - powiedziała Paulina Smaszcz w rozmowie z "Super Expressem".
Czytaj także: Fatalne wieści dla Polski. Zacznie się już w środę!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatnio Kurzajewski udał się na policję ws. byłej żony. Postanowił złożyć doniesienie po tym, jak Smaszcz odwiedziła jego matkę.
To, co wyprawia przez ostatnie tygodnie, jest nie do przyjęcia. Przykro, że wmanewrował w to swoją mamę. Ona nie jest niczemu winna: miły, starszy człowiek. Współczuję mu, gdy będzie musiał spojrzeć sobie w twarz. Bardzo mu współczuję, bo będzie musiał powiedzieć, skąd te wszystkie kłamstwa i niedotrzymanie obietnic złożonych przy rozwodzie i podziale majątku. Na wszystko mamy podpisane akty - dodała dziennikarka, cytowana przez "SE".
Paulina Smaszcz mocno ws. Macieja Kurzajewskiego
Paulina Smaszcz już wielokrotnie podkreślała, że to dzięki niej Maciej Kurzajewski stał się gwiazdą. Stwierdziła również, że to właśnie ona w momencie ślubu w 1996 roku miała więcej na koncie.
Maciek nie miał nic, kiedy ze mną się ożenił. A ja od 16. roku życia bardzo ciężko pracuję i mam komu to zostawić, a jak długo pożyję, tego nie wiadomo (...). Jeszcze niedawno pożyczałam mu swój samochód, bo nie miał czym jeździć… - zdradziła Smaszcz.
"SE" kontaktował się również z Maciejem Kurzajewskim. Dziennikarz tym razem nie chciał jednak komentować słów byłej żony.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.