Wojciech Smarzowski robi filmy mocne, takie, która pamięta się jeszcze długo po seansie. Wydaje się, że "Wesele 2" nie będzie wyjątkiem. Widzowie zobaczą wątki współczesne zmieszane ze scenami nawiązującymi do pogromu w Jedwabnem. Wygląda na to, że reżyser wypomni Polakom zakłamywanie historii.
Ostatnio Smarzowski rozmawiał na ten temat z "Newsweekiem":
Nie ma takiego narodu, który nie miałby w swoich kartach nierozliczonych historii, takich, o których chciałby zapomnieć. Tyle że dzisiaj zaczynamy swoją historię prostować do granic niemożliwości.
Tak filmowiec tłumaczył, skąd pomysł na ponowne rozgrzebanie bolesnej polskiej przeszłości. Okazuje się, że temat chciał podjąć już wcześniej, ale wówczas w kinach oglądaliśmy głośne "Pokłosie". Jednak nie zrezygnował z niego, wręcz przeciwnie. Dzięki oczekiwaniu na odpowiedni moment na wypuszczenie filmu z nawiązaniami do II wojny światowej, historia miała szansę dojrzeć.
Smarzowski w wywiadzie dla "Newsweeka" mówił:
"Wesele" jest odpowiedzią na zakłamywanie historii. To nie jest koniunkturalna produkcja, bo Smarzowski wyczuł temat. Ten film powstał z głębokiej i wewnętrznej potrzeby. A jaki odniesie skutek? Nie wiem.
Reżyser dobrze wie, jak jego produkcja zostanie odebrana w Polsce. Nie ma co do tego złudzeń. Jego filmy bywały już zakazywane w różnych krajach. Możliwe, że najnowszy zostanie ocenzurowany w Polsce?
"Róża" jest zakazana w Rosji, "Wołyń" – na Ukrainie, a "Wesele" może być zakazane w Polsce […]. Robiąc ten film, miałem świadomość, że wyleją się na mnie pomyje. Prawdopodobnie na lata stanę się nadwornym Żydem polskiej kinematografii i przejmę od Maćka Stuhra berło po "Pokłosiu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.