Shirls Larson jest bardzo aktywna na Instagramie. Systematycznie publikuje nowe fotki. Niejednokrotnie odsłania naprawdę sporo. W ten sposób chwali się choćby efektami treningów.
Fitnesska ostatnio mocno zaskoczyła. Przekazała bowiem, że wyrzucono ją z siłowni, w której szlifowała formę przez ostatnich sześć lat. Modelka zdradziła, że powodem były... zbyt krótkie spodenki i odważne zdjęcia, które robiła przy okazji treningów.
Wyrzucono mnie z mojej małej siłowni w rodzinnym mieście, której jestem członkiem od sześciu lat, za robienie niesmacznych zdjęć na Instagrama - poinformowała.
Jednocześnie podkreśliła, że ona jest bardzo tolerancyjna. "Jestem wolna duchem, jestem przyjacielska, mam świetne poczucie własnej wartości niezależnie od tego, co noszę (lub czego nie noszę). Szanuję wszystkich bez względu na to, jak się ubierają, zachowują lub przestrzegają standardów społecznych" - wyjaśniła Shirls.
Fani poruszeni sytuacją Larson
Czytając jej wpis, szybko odezwało się wielu internautów. Niektórzy zaczęli wskazywać na "toksyczne" środowisko na siłowni.
Jestem taki zły. Małe konserwatywne miasteczko udowadniające, jak bardzo może być toksyczne! Jesteś dyskryminowana za to, że jesteś za gorąca - napisał jeden z użytkowników Twittera.
Ktoś inny stwierdził, że modelka fitness powinna otrzymywać wypłatę za promocję siłowni. "Twoje postępy są imponujące", "Dlaczego nie chcą darmowej reklamy?" - piszą internauci.
W tej sytuacji fitnesska pewnie będzie musiała poszukać nowej siłowni. Wszystko po to, by utrzymać wysoką formę. Patrząc na jej zdjęcia, śmiało można stwierdzić, że treningi przynoszą spektakularne efekty.