Był wrzesień 1998 roku. Z okazji rocznicy pierwszej transplantacji serca w Krakowie, 61-letni Jerzy Bińczycki stanął na scenie i wygłosił wiersz Wisławy Szymborskiej. "Dziękuję ci, serce moje, że nie marudzisz, że się uwijasz, bez pochlebstw, bez nagrody, z wrodzonej pilności" — recytował aktor.
Kilka dni później Bińczycki doznał rozległego zawału. Nie przeżył. Aktor od dawna chorował na serce, a lekarze powtarzali, że musi bardziej o siebie zadbać. Mimo to Bińczycki zgodził się zostać dyrektorem ukochanego Starego Teatru, z którym był związany przez kilkadziesiąt lat. Zmarł po trzech miesiącach od objęcia tej zaszczytnej, ale wyczerpującej funkcji.
Fani byli zdruzgotani informacją o nagłej śmierci aktora. Bińczycki zasłynął m.in. rolami Bogumiła Niechcica w "Nocach i dniach" i profesora Rafała Wilczura w "Znachorze". Nie dożył premiery kilku produkcji, w których wystąpił.
Pogrzeb Jerzego Bińczyckiego odbył się 9 października 1998 roku. Aktor spoczął na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, w Alei Zasłużonych. ''Dziennik Polski'' opisywał wówczas, że ''na miejsce wiecznego spoczynku wybitnego aktora odprowadziło kilka tysięcy krakowian''.
Redakcja o2.pl odwiedziła grób aktora na kilka dni przed uroczystością Wszystkich Świętych.
Grób Jerzego Bińczyckiego
Minęło 25 lat od śmierci Jerzego Bińczyckiego. Na jego grobie znajduje się pomnik z charakterystyczną płaskorzeźbą, która przypomina o powiązaniu aktora z krakowskim teatrem.
Ktoś zostawił na nagrobku czerwoną różę. Obok niej paliły się znicze. Szczególną uwagę przykuwał jeden z nich - ten z napisem ''Binio'', ozdobiony serduszkami i kwiatkami.
Miejsce spoczynku aktora co roku w okresie Wszystkich Świętych staje się celem ''pielgrzymek'', można więc przypuszczać, że wkrótce na grobie pojawi się znacznie więcej kwiatów i zniczy.