Chyba wszyscy krytycy byli zgodni, nawet ci, którym film się podobał, że Xawery Żuławski nie mógł się zdecydować. Czy ma nakręcić krwawy horror, komediowy thriller, młodzieżowe kino dla nastolatków czy obyczajową produkcję, w której opowie o lękach, które dręczą młodych ludzi.
Bohaterami "Apokawixy" jest grupa maturzystów, która zmęczona kolejnymi lockdownami, postanawia wyjechać nad morze i spędzić tam czas na szalonym imprezowaniu. Wyruszają w podróż mimo niepokojącego wysokiego stężenia sinic w Bałtyku i przypadków dziwnych zakażeń na wybrzeżu. Przez trzy czwarte filmu przyglądamy się przygotowaniom do wielkiej imprezy, aby w końcu dowiedzieć się, że wylewane do morza chemikalia doprowadziły do mutacji sinic, a kontakt z nimi skutkuje przemianą człowieka w zombie.
Żuławski sporo miejsca poświęca ekologii. Na wstępie bombardowani jesteśmy obrazkami globalnych pożarów, a cały ten apokaliptyczny klimat podbija jeszcze wątek pandemii. Cóż z tego, skoro widzowie oglądając na przykład zapowiedź filmu spodziewali się znacznie szybszego przejścia do "konkretów". Gdy w końcu dochodzi do starcia z zombie, czas biegnie zbyt szybko. Pojawiają się napisy końcowe.
"Apokawixa" zebrała w sumie sporo dobrych recenzji, za dobre tempo, ciekawą obsadę, drugoplanowe role (patrz Cezary Pazura w roli strażnika miejskiego, kilka fajnych teksów i końcowy kwadrans). To jednak za mało, aby obraz Żuławskiego odniósł w kinach sukces. Podczas premierowego weekendu zgromadził jedynie 22 tys. widzów.
Na największej platformie streamingowej "Apokawixa" pojawiła się podczas minionego weekendu. Nie od razu podbiła użytkowników Netfliksa. Potrzebowała kilku dni, aby przekonać do siebie widzów. Teraz zajmuje jednak drugą pozycję w zestawieniu najpopularniejszych tytułów i przegrywa jedynie z hiszpańskim przebojem "Nie otwieraj oczu: Barcelona".
CZYTAJ TAKŻE: "Jestem kompletnie czysty". Jerzy Stuhr już tłumaczy się z tych słów. Wydał oświadczenie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.