Sporo emocji wywołała informacja o tym, że Anna Popek po siedmiu latach wraca do "Pytania na śniadanie".
O szczegółach tego transferu pisał serwis wirtualnemedia.pl.
Na razie z programu nie znika z żadna z prowadzących. Jak się dowiedzieliśmy, Popek ma pojawić się na ekranie w parze z Aleksandrem Sikorą oraz z Tomaszem Wolnym, co oznacza, że nieco rzadziej w magazynie pojawiać się będą Ida Nowakowska (ekranowa partnerka Wolnego) czy Małgorzata Tomaszewska (prowadząca magazyn wraz z Sikorą) - podawano.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do roszady w TVP nawiązywała Monika Richardson. W rozmowie z jastrzabpost.pl sprawiała wrażenie zaskoczonej informacją o wewnętrznym transferze:
Wróciła Anka do Śniadania? Dobrze, ona zawsze chciała to robić. Zawsze chciała tam wrócić, w tym sensie. Także fajnie, ale to nie jest moja telewizja, więc nie bardzo interesuje mnie, co się tam dzieje, jakie ludzkie przetasowania. Anna jest człowiekiem tamtej ekipy, więc rozumiem, że używają jej, jak chcą - powiedziała bardzo dosadnie.
Chwilę później została zapytana, czy trzyma kciuki za Popek. - Nie. Dlatego, że nie kibicuje TVP, nie kibicuje też Annie - podsumowała gorzko.
Anna Popek reaguje
W rozmowie z Pomponikiem Anna Popek odniosła się do słów Moniki Richardson.
Ja to się bardzo cieszę, że mogą mnie używać do rzeczy, których sama i tak pragnę, więc tak bym na to odpowiedziała. Nie wszystko trzeba jednak komentować i nie wszystko wymaga odpowiedzi, zresztą Monika bardzo miło powiedziała, że robię to, co kocham i to jest prawda - zapewniła.
Zaznaczyła również, że między nią i Richardson wcale nie panują chłodne relacje.
- Nie jesteśmy takimi bardzo bliskimi przyjaciółkami, jesteśmy koleżankami z pracy. (...) Monika jest koleżanką z pracy, cenię jej warsztat, a ona chyba też dobrze się wypowiedziała na mój temat, więc nie widzę tu żadnego pola do sporu czy konfliktu - podsumowała.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.