Akcja poszukiwawcza Juliana Sandsa trwa już od czterech tygodni i niedawno ogłoszono, że zostanie przedłużona. Choć 65-letni aktor szukany jest głównie z powietrza (warunki pogodowe wciąż uniemożliwiają ratownikom wyjście w teren), służby robią, co mogą, by natrafić na jakikolwiek ślad Sandsa. Ostatnio w poszukiwaniach wykorzystano nową technologię służącą do lokalizacji urządzeń czy kart płatniczych, które mają przy sobie zaginieni.
Niestety, nawet to nie przyniosło przełomu w poszukiwaniach aktora, który 13 stycznia zaginął podczas wędrówki na Mount Baldy, szczyt, który zdobył już parokrotnie. Sands był doświadczonym alpinistą, a góry San Gabriel znał doskonale.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I choć w przeszłości wychodził zwycięsko nawet z najbardziej ekstremalnych wypraw (kilka lata temu opowiadał w jednym z wywiadów o śnieżycy w Andach, w której stracił paru kolegów), wszystko wskazuje na to, że tym razem zabrakło mu szczęścia.
Wątpliwości co do tego najgorszego scenariusza nie mają już nawet najbliżsi brytyjskiego aktora. Brat Sandsa, Nick Sands w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem "Craven Herald" przyznał niedawno, że pogodził się już ze śmiercią Juliana.
Nie został jeszcze uznany za zmarłego, ale w głębi serca wiem, że odszedł. Jednak istnieje rywalizacja między rodzeństwem i to byłoby w jego stylu, gdyby nagle się pojawił i udowodnił mi, że się mylę - powiedział.
Przypomnijmy, że 65-letni Julian Sands znany był z ról w takich filmch jak: "Pokój z widokiem", "Czarnoksiężnik" czy "Pola śmierci". Brytyjski aktor od kilkudziesięciu lat mieszkał w Los Angeles, w Kalifornii, wraz z żoną Evgenią Citkowitz i dwiema córkami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.