W 2016 roku Jamala przyniosła Ukrainie zwycięstwo na Eurowizji, śpiewając o okrucieństwie wojny w utworze "1944". Nie spodziewała się, że sześć lat później, z chwilą rosyjskiej napaści na Ukrainę, słowa tej piosenki znów staną się aktualne.
Decyzję o ucieczce z Kijowa 38-letnia wokalistka podjęła natychmiast, gdy tylko do jej mieszkania zaczęły docierać odgłosy wybuchów. Wraz z synami uciekła przez Rumunię do Turcji, gdzie w stolicy mieszka jej siostra. Mąż Jamali został w Kijowie.
Niedawno Jamala udzieliła wywiadu izraelskiej stacji KAN News, w którym m.in. zdała wstrząsającą relację z ucieczki z atakowanej przez rosyjskie wojska ojczyzny. Wyznała, że po tym, co przeżyła, wciąż nie czuje się bezpieczna. Strach wywołują także pogłoski o rosyjskiej liście celów. Ukraińska gwiazda zapytana o to, czy mogła być jednym z nich, nie wykluczyła takiej możliwości.
- Nie wiem. Nie mam zaufania do niczego, bo byłam w domu i nie wiedziałam, że jesteśmy w takiej sytuacji – wyznała Jamala.
Artystka skomentowała także ostatnią decyzję Europejskiej Unii Nadawców, organizatora Eurowizji, która wykluczyła Rosję z tegorocznego konkursu w Turynie. Zdaniem Jamali, każda presja wywarta na Rosję ma sens.
- Uważam, że to słuszna decyzja. Generalnie każdy protest jest dobry. W tym przypadku Eurowizja to duży, ważny, międzynarodowy konkurs. To na pewno będzie miało dla nich znaczenie. Dziękuję Eurowizji za tę decyzję – powiedziała była uczestniczka konkursu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.