Marek Torzewski od najmłodszych lat interesował się muzyką. Po ukończeniu Akademii Muzycznej w Poznaniu wyjechał do Łodzi. Właśnie tam poznał przyszłą żonę. Przez pewien czas razem z Barbarą Romanowicz-Torzewską wiódł wspaniałe życie. Para doczekała się córki, która wielokrotnie towarzyszyła ojcu na scenie.
Niestety, kilka lat temu sielanka rodziny Torzewskich została przerwana. Okazało się bowiem, że popularny muzyk jest chory - Marek Torzewski usłyszał, że ma raka.
Mój mąż nie przyjął tej wiadomości. Zrezygnował z walki o siebie. To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. To był ogromny szok. Mąż zamknął się nawet na mnie, nie chciał rozmawiać z nikim. Jedynym bodźcem była w tym momencie moja córka Agata. Powiedziała do niego: "Marek, proszę cię, nie rób mi tego. Przecież wiesz, że mam mieć ślub. Obiecaj mi, że zaczniesz się leczyć i odprowadzisz mnie do ołtarza. Zaśpiewasz na moim ślubie i masz mi dać słowo, że będziesz się leczył i pozwolisz mamie sobie pomóc". I Marek wtedy powiedział: "Agatko, tak, zaczynamy" - ujawnia Barbara Romanowicz-Torzewska w rozmowie z Plejadą.
"Mieliśmy tylko 10 proc. szans".
Żona Torzewskiego zatroszczyła się o odpowiednią opiekę, razem jeździli na chemię. - Marek odprowadził Agatę do ołtarza, zaśpiewał na ślubie. Nasza córka uratowała Marka. Lekarze zaproponowali operację, ale wiązała się ona z ogromnym utrudnieniem, jeżeli chodzi o zawód męża. Zrezygnowaliśmy z operacji, ale na wyjście z tej choroby mieliśmy tylko 10 proc. szans, stosując eksperymentalne leczenie. W tej chwili mija trzy lata, od kiedy mąż zachorował. Cały czas jest pod kontrolą. Profesor, który go prowadził i leczył, powiedział, że przykład mojego męża daje nadzieję innym chorym i dzięki temu ta eksperymentalna metoda leczenia została wdrożona. - dodaje Romanowicz-Torzewska.
Często mówi się, że ktoś "wygrał" z nowotworem. To jest bardzo nieodpowiednie, bo nikt nie chciał w tę grę grać. Nikt do tej gry nie staje, nie mamy na to wpływu, to ona do nas przychodzi. Mój mąż był bardzo dzielny, to jest straszna choroba, to jest okropne. Najważniejsze jest to, że jesteśmy razem - podsumowuje żona Marka Torzewskiego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.