Po trzynastu latach Jan Kidawa-Błoński wrócił do bohaterów filmu ''Różyczka''. Do kin wchodzi właśnie ''Różyczka 2'' — opowieść o polityce, kłamstwie i osobistych dramatach bohaterów. Film można oglądać w kinach od piątku 20 października.
Tym razem akcja filmu rozgrywa się w dwóch przedziałach czasowych: w latach 70. i współcześnie. Na ekranie ponownie zobaczymy Magdalenę Boczarską, Roberta Więckiewicza i Andrzeja Seweryna.
Czytaj także: Mery Spolsky: "Trzeba walczyć o wolność człowieka i tolerancję". Mówi też o Konfederacji i społeczności LGBT
O pracy nad filmem, kontekście politycznym i pewnych trudnościach, w rozmowie z Wirtualną Polską opowiedział reżyser Jan Kidawa-Błoński. — W przypadku tego filmu długo czekaliśmy na to, żeby w ogóle doczekać się produkcji — przyznał. Dodał, że jest to ''wielkie przeżycie dla wszystkich współtwórców, a już dla reżysera z całą pewnością''.
Obejrzyj całą rozmowę z reżyserem "Różyczki 2":
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazuje się, że o kontynuacji ''Różyczki'' myślano już od dawna. Pierwsza część miała premierę w 2010 roku, a szkic scenariusza drugiej powstał kilka lat później. Twórcy chcieli, żeby historia była osadzona w polityce, stąd pomysł, żeby bohaterka "została wplątana w kandydowanie na prezydenta".
Ja tu się zarzekam, że wtedy moja żona jeszcze w ogólnie nie myślała o tym, żeby kandydować — podkreślił reżyser.
Przypomnijmy: Małgorzata Kidawa-Błońska, żona reżysera, była kandydatką Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich w 2020 r. Problemy zaczęły się jednak znacznie wcześniej, już w 2015 roku.
Nie mógł niestety wtedy ten film powstać, dlatego że układ polityczny, w jakim się film odbywał, był po wyborach w 2015 roku nie do końca do zaakceptowania — powiedział reżyser.
Wyjaśnił, że Janusz Gajos gra prezesa partii prawicowej. Kidawa-Błoński podkreślił, że postać grana przez Gajosa to spiritus movens [czyli główny inspirator działań] historii opowiadanej w filmie.
Kiedyś była to zupełnie normalna figura, w pewnym momencie to się stała figura, z którą trudno było robić film. (...) Janusz miał kilka wystąpień, które były uznawane przez władze za niezbyt fortunne. Baliśmy się, że to nie może powstać i rzeczywiście długo nas przytrzymano, ale w końcu jednak udało się zrobić ten film — wyznał reżyser.
Długa praca nad projektem sprawiała, że film ewoluował. — Musieliśmy cały czas na bieżąco dopasowywać ten film do życia, realiów, bo te realia nam uciekały, więc trzeba było być bardzo przewidującym — mówi Kidawa-Błoński.
Jesteśmy kilka dni po wyborach i pokazujemy film, który się dzieje w czasie wyborów. I jest szalenie aktualny, jakby dział się dzisiaj — podkreślił reżyser.
Rola Magdaleny Boczarskiej
W filmie Magdalena Boczarska wcieliła się w podwójną rolę - Joanny Warczewskiej i Kamili Sakowicz. Reżyser przyznał, że ten pomysł wiązał się z większymi nakładami finansowymi. Mimo wszystko - było warto.
Charakteryzacja Magdy zajmowała codziennie siedem godzin, kiedy ekipa w zasadzie nie miała nic do roboty, czekała na Magdę, aż przyjdzie na plan — wspomina reżyser.
Dodaje też, że Boczarska z wielką przyjemnością zmierzyła się z wyzwaniem — Jej się oczy zapaliły, to było niesamowite, jak dostała tę propozycję — wspomina Kidawa-Błoński.
Kidawa-Błoński o ''deficycie prawdy''
Na koniec reżyser przyznał, że chciałby, aby jego film skłonił widzów do refleksji.
Ja bym sobie życzył, żeby widzowie zastanowili się nad tym, że przez kilka dobrych lat żyjemy w takim świecie, który otacza nas deficytem prawdy. Ja to porównuję do lat 60., gdzie był zaczepiony też pierwszy film - owszem, były media państwowe, które kłamały, ale [...] ludzie wiedzieli, co jest kłamstwem, co nie jest kłamstwem.
— Dzisiaj nagle znaleźliśmy się w takim świecie, gdzie kłamstwo jest wypowiadane setki razy i właściwie ludzie przyjmują je za prawdę i o tym zrobiłem ten film — podsumował Jan Kidawa-Błoński.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.